Do dramatu doszło 4 maja ok. godz. 21 w miejscowości Biszcza (woj. lubelskie). 38-letni kierowca volvo wjechał w wiatę znajdującą się przy stacji paliw. Siedziało pod nią dwóch mężczyzn w wieku 58 i 73 lat, którzy zostali przygnieceni do ściany. Mimo reanimacji nie udało się ich uratować.
Próbowaliśmy ich ratować. Dyspozytor ze 112 mówił przez telefon, co mamy robić. To było straszne, byli zmasakrowani - powiedziała "Faktowi" pracownica stacji paliw.
Czytaj także: Siedzieli pod wiatą, w którą wjechało auto. Nie żyją
Jak podaje "Fakt", 38-letni kierowca chciał się po prostu powygłupiać, strasząc sąsiadów. Nacisnął na gaz i chciał gwałtownie wyhamować, jednak nie udało mu się.
Czasem straszył ludzi, że w nich wjedzie. Wtedy też tak było - powiedział jeden ze świadków zdarzenia.
Czytaj także: Poznań. Matka zabiła 3-letnie dziecko i ciało zawinęła w kocyk. "Była wpatrzona w małą"
Zabił sąsiadów. Płakał, bo nie chciał wracać do więzienia
Świadkowie twierdzą, że po wypadku Patryk P. rzucił się na ziemię, płakał i przepraszał. Mówił, że nie chce wracać do więzienia.
Czytaj także: Lubań. Wyszedł z aresztu. Wkrótce skatował matkę
Mężczyzna niedawno wrócił z pracy w Wielkiej Brytanii i za zarobione tam pieniądze kupił volvo. Wcześniej był karany za rozboje i bójki. Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi mu kara do 8 lat więzienia.
Zobacz także: Dostał ataku padaczki i spowodował wypadek. Dramatyczne nagranie z akcji ratunkowej w USA