24 lutego w związku z rozpoczęciem wojny na Ukrainie wielu polskich kierowców udało się na stacje paliw. Większość z nich była pełna zupełnie nieuzasadnionych obaw, że surowca zabraknie, dlatego często oglądać można tam było osoby napełniające nie tylko auta, ale i kanistry. Zanotowano również skrajne przypadki, takie jak ten w Ostrołęce.
Warto dodać: dyrektor generalny Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego Leszek Wiwała przekonuje, że paliwa dla wszystkich kierowców wystarczy - i to na długo. Nie ma więc powodu do obaw i siania dezinformacji.
Nabrał do kanistrów 1000 l paliwa i nie zapłacił
Portal eostroleka.pl poinformował o kliencie, który narobił sporo zamieszania na jednej ze stacji paliw w Ostrołęce. Mężczyzna podjechał do dystrybutora samochodem z przyczepką. Następnie zatankował do kanistrów aż tysiąc litrów paliwa za łączną kwotę około 5 600 złotych. Niestety, po podejściu do kasy zapłacił tylko ok. 500 zł, a następnie... odjechał.
Nie wiadomo, czy mężczyzna działał celowo. Sprawą zajęła się policja, która nie wyklucza, że mogło po prostu dojść do pomyłki.
O sytuacji powiadomieni zostali policjanci. Jak wynika ze wstępnych ustaleń, kierowca, który na stację paliw przyjechał czarnym volkswagenem z przyczepką, zatankował 1000 litrów paliwa. Kierujący poszedł do kasy i zamiast ponad 5600 zł, zapłacił około 500 zł. Policjanci ustalają, czy doszło do celowego działania, czy też byłą to pomyłka - powiedział portalowi eostroleka.pl rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Ostrołęce.
Czytaj także: Namaz w lesie. To nie są żołnierze Rosji
Policjanci zwracają uwagę, że śmiałek z Ostrołęki złamał obowiązujące w Polsce przepisy. Te precyzują, że na stacjach detalicznych można zatankować 240 litrów paliwa (maks. 4 kanistry po 60 litrów). W tym przypadku kierowca przekroczył dopuszczalny limit ponad czterokrotnie.