W ubiegłym roku głośno było o pladze dzików w Legnicy. Jedno ze zwierząt ciężko raniło 6-latka bawiącego się na podwórku obok domu. Chłopiec trafił do wrocławskiego szpitala w ciężkim stanie.
Wówczas władze Legnicy poinformowały mieszkańców o zagrożeniu, zwołano sztab kryzysowy i rozważano, jak rozwiązać ten problem. Eksperci zwracali uwagę, że od kilku lat w lasach trwa polowanie na dziki (myśliwi mieli ich zabić ponad milion). Te, szukając bezpiecznego miejsca do życia, zbliżały się do środowisk podmiejskich i miejskich.
Tym razem o legnickich dzikach znów zrobiło się głośno, ale z innego powodu. Zwierzęta nie atakują — padają na oczach mieszkańców miasta. Jak poinformował portal tulegnica.pl, dwa tygodnie temu na ul. Żeromskiego zwierzę zataczało się pod blokiem mieszkalnym i kładło się pod klatkami schodowymi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkańcy zadzwonili do służb, informując o problemie i prosząc, by przerwano agonię zwierzęcia. Ale zanim Straż Miejska dotarła na miejsce, zwierzę już nie żyło. To tylko jeden z wielu podobnych przypadków.
Według lokalnych mediów, dwa dni temu na Al. Zwycięstwa znaleziono 8 martwych sztuk, a wczoraj z okolic AquaFunu służby miejskie zabrały 2 martwe warchlaki. W ciągu tygodnia padło 25 chorych dzików.
Wirus ASF znów atakuje
Dziki są odstrzeliwane przez myśliwych w związku z Afrykańskim Pomorem Świń (ASF). Po krótkim okresie względnego spokoju, choroba znów atakuje, dziesiątkując stada zwierząt.
ASF jest nieuleczalną chorobą zakaźną, atakującą dziki oraz trzodę chlewną. Wirus nie stanowi zagrożenia dla zdrowia ludzi, psów, kotów, czy innych zwierząt domowych. Jest za to ogromnym zagrożeniem dla hodowców świń — wystarczy, że wirus zostanie wykryty u jednego ze zwierząt i trzeba zlikwidować całą hodowlę.
Wybicie hodowli to zła wiadomość nie tylko dla hodowców, ale i konsumentów. Straty poniesione przez hodowcę wpływają na wzrost cen wieprzowiny.