Kobieta nigdy wcześniej poważnie nie chorowała. Kiedy w grudniu zaczęła się źle czuć, lekarz stwierdził, że ma typowe objawy grypopodobne. Zalecił odpoczynek w łóżku.
Czytaj więcej: Górale skrzykują się na wtorek. ''Jest to atak na nas''
Została źle zdiagnozowana. Straciła nogi i palce
Stan kobiety niestety nie poprawiał się. Wręcz przeciwnie, wraz z upływem dni chora nie mogła już nawet samodzielnie podnosić głowy. Zaniepokojony mąż wezwał pogotowie. Julianna trafiła w stanie krytycznym do szpitala.
W ciągu 30 minut jej serce zatrzymało się dwukrotnie - powiedziała dla "The Sun" siostra poszkodowanej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W szpitalu Withybush General Hospital w Walii zdiagnozowano u niej odwodnienie organizmu, niewydolność narządów oraz wstrząs septyczny. Podłączono ją do respiratora, wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej i przewieziono na OIOM.
Mama dwójki dzieci zaczęła walczyć o życie. Niestety kilka tygodni wcześniej sepsa pokonała ciocię Julianny. Rodzina już przez to przechodziła i była przygotowana na najgorsze. Lekarze nie dawali bliskim chorej wielkiej nadziei.
Po drodze seria badań wykazała również, że nauczycielka ma dodatkowo zapalenie płuc, grypę i inwazyjnego paciorkowca typu A. Po trzech tygodniach śpiączki udało się w końcu wybudzić 44-latkę. Niestety konieczna okazała się u niej amputacja obydwu nóg oraz większości palców.
Dziś kobieta żyje, ale jest niepełnosprawna. Nie może nawet samodzielnie zjeść. Ogromne wsparcie ma w mężu, dzieciach i rodzinie. Bliscy założyli dla niej zbiórkę pieniężną na gofundme.com.
Ma się dobrze, jest bardzo dzielna - zapewnia siostra 44-latki.