Kiedy w 2011 r. Amerykanie zlikwidowali w Pakistanie Osamę bin Ladena, kierowanie "Bazą" - jak tłumaczy się nazwę Al-Kaidy - przejął właśnie al-Zawahiri. Miał przywrócić organizacji "sławę", nadszarpniętą po śmierci jej lidera. Na przeszkodzie stanęły mu osobiste braki i pojawienie się tzw. Państwa Islamskiego - organizacji, która przerastała Al-Kaidę barbarzyństwem.
Al-Zawahiri zginął w nocy z soboty na niedzielę. O likwidacji terrorysty poinformował osobiście Joe Biden. Do jego eliminacji Amerykanie wykorzystali drona. Kierowana przy pomocy lasera rakieta Hellfire trafiła w balkon jego posiadłości w afgańskim Kabulu. Lider Al-Kaidy zginął na miejscu.
Nie żyje Ajman al-Zawahiri. Kim był lider Al-Kaidy?
Początkowo niewiele wskazywało, że urodzony w dobrej rodzinie w Gizie al-Zawahiri stanie się jednym z najgroźniejszych terrorystów świata. Miał iść w ślady przodków i zostać lekarzem, jak jego ojciec i stryj. W rodzinie byli także inżynierowie, farmaceuci, a nawet egipscy politycy.
Lawrence Wright, autor książki "Wyniosłe wieże", poświęconej atakom na World Trade Center, opisywał al-Zawahiriego jako pilnego, nieco wyobcowanego i bardzo religijnego ucznia. Poświęcał się m.in. poezji. Już wtedy zaczynał się jednak radykalizować. W wieku 14 lat został członkiem Bractwa Muzułmańskiego - religijnej organizacji islamskiej, która stała za zamachem na prezydenta Egiptu Anwara as-Sadata w 1981 r.
Al-Zawahiri, w owym czasie praktykujący chirurg, był już zradykalizowany. W 1980 r. odbył czteromiesięczną podróż do Pakistanu, który zmagał się wtedy z rosyjską inwazją. Wright opisuje, że co najmniej kilka razy al-Zawahiri przedostawał się na teren Afganistanu i spotykał z mudżahedinami walczącymi z Rosjanami. Po zabiciu prezydenta Sadata wielu członków Bractwa Muzułmańskiego zostało aresztowanych i poddanych torturom w więzieniach. Wśród nich był także al-Zawahiri.
Z egipskiego więzienia wyszedł na mocy amnestii w roku 1984, już jako twardy radykał. Będąc w Egipcie pod okiem tamtejszych służb, zdecydował się wyjechać do Arabii Saudyjskiej. Egipskie władze nie przeszkadzały mu w tym specjalnie, myśląc, że wraz z wyjazdem młodego bojownika pozbywają się problemu. Tymczasem w Arabii Saudyjskiej al-Zawahiri spotkał człowieka, który miał później zmienić oblicze świata. Człowiekiem tym był dziedzic budowlanego imperium swojego ojca - Osama bin Laden.
Al-Kaida znaczy "Baza"
Pod koniec lat 80. bin Laden i Abdullah Azzam powołali do życia Al-Kaidę, czyli "Bazę". Organizacja, początkowo walcząca przede wszystkim z Rosjanami, szybko stała się grupą, której cele okazały się być znacznie szersze niż tylko wyzwolenie Afganistanu. Przekształciła się w organizację, której gniew skierowany był przeciwko szeroko pojętemu Zachodowi, a przede wszystkim USA.
Sam al-Zawahiri nie miał zresztą problemów w zwalczaniu niedawnych sojuszników. W rozmowie ze swoim wujem powiedział, że co prawda współpracowali z USA w Afganistanie, ale Amerykanie byli "tak samo źli jak Sowieci". Narzędziem do walki z nimi stała się więc "Baza". Bin Laden doceniał zalety al-Zawahiriego i uczynił go swoim zastępcą. Zorganizowany i metodyczny al-Zawahiri miał ambicję zebrania pod skrzydłami "Bazy" wszystkich islamskich grup terrorystycznych i stworzenia z Al-Kaidy panislamskiej organizacji, prowadzącej dżihad, czyli świętą wojnę.
W latach 1992-1996 bazą Al-Kaidy był Sudan. Duża presja międzynarodowa na Sudan zaowocowała wydaleniem bin Ladena, który szybko trafił pod skrzydła starych znajomych z Afganistanu. Jeszcze bardziej zapiekł się też w nienawiści do Ameryki. Tak samo jak al-Zawahiri zresztą. W 1998 r. Al-Kaida zorganizowała zamachy na ambasady USA w Kenii i Tanzanii (224 ofiary).
Al-Zawahiri. "Dyrektor operacyjny" Al-Kaidy
"Mózgiem" wspomnianych ataków miał być właśnie al-Zawahiri, który piął się coraz wyżej w strukturze Al-Kaidy. Doktor Kacper Rękawek z Centrum Badań nad Ekstremizmem Uniwersytetu w Oslo nazywa al-Zawahiriego "dyrektorem operacyjnym" terrorystycznej grupy. W rozmowie z o2.pl mówi, że al-Zawahiri pozostawał w cieniu bin Ladena, gdy ten brał na siebie odpowiedzialność za kolejne zamachy Al-Kaidy. Co ciekawe, Egipski Islamski Dżihad al-Zawahiriego przyłączył się do Al-Kaidy dopiero w 2000 r.
W październiku 2000 r. w burtę stacjonującego w Jemenie okrętu USS Cole wbiła się wyładowana materiałami wybuchowymi motorówka. Eksplozja wybiła w burcie niszczyciela rakietowego potężną dziurę. W ataku zginęło 17 marynarzy, kilkudziesięciu odniosło rany. Sama jednostka nie zatonęła, po długim remoncie okręt wrócił do służby. A Al-Kaida stała się jednym z najważniejszych celów Amerykanów. FBI i CIA polowało na przywódców organizacji, jednak z mizernym skutkiem.
Ale bin Laden i al-Zawahiri mieli już inny cel. W 2001 r. doszło do ataków przy pomocy samolotów pasażerskich na World Trade Center i Pentagon. Czwarty samolot rozbił się w Pensylwanii. Amerykanie ruszyli na wojnę z terroryzmem, a jako pierwszy cel obrali Afganistan, gdzie ukrywał się bin Laden. Rozproszyło to Al-Kaidę. Dwa lata później rozpoczęła się wojna w Iraku, a Al-Kaida wróciła do "życia". Liderem organizacji w Iraku został drapieżny i brutalny Jemeńczyk Abu Musab az-Zarkawi. Wypowiadając posłuszeństwo Al-Kaidzie, położył podwaliny pod powstanie tzw. Państwa Islamskiego (ISIS).
Przegrana walka i rządy w Al-Kaidzie
Obie organizacje wkrótce zaczęły walczyć ze sobą o prymat w świecie islamskiego radykalizmu. Nałożyły się na to długotrwałe i wyniszczające wojny: w Syrii i Iraku. Walkę tę wygrało ISIS, które przeprowadzało krwawe zamachy na całym świecie - m.in. w Tunisie, Berlinie, Paryżu, Brukseli i Manchesterze.
Gdy w 2011 r. Amerykanie zlikwidowali Osamę bin Ladena, rola Al-Kaidy była już mocno ograniczona. Świat walczył wtedy z Państwem Islamskim i mało kto miał czas na zmarginalizowaną (choć nadal działającą w Afryce) organizację, której przywódcą został al-Zawahri. Coraz starszy i niedysponujący takimi środkami, jakie miał do dyspozycji bin Laden, mógł tylko odcinać kupony od czasów "minionej chwały".
Al-Zawahiri "siedział w temacie" około 50 lat. To on był w klatce na procesie w Egipcie w 1981 r. Al-Zarkami przetrwał "schizmę" i powstanie tzw. Państwa Islamskiego, utrzymał istnienie Al-Kaidy. Grał bardziej niż bin Laden na talibów i się nie przeliczył. Jego przemowy już nikogo nie porywały, ale pozwolił Al-Kaidzie przetrwać i nawet wzmocnić się nieco w Afganistanie - mówi o2.pl dr Rękawek.
Były ambasador RP w Afganistanie Piotr Łukasiewicz uważa, że Al-Kaida - w formie, jaką znamy z początków XXI wieku - już się skończyła. Najpierw została przyćmiona przez swój odłam iracki pod wodzą wspomnianego już al-Zarkawiego, a potem przez ISIS.
Al-Kaida straciła swój prymat. To nie jest siła zdolna organizacyjnie do dokonywania takich ataków, jakich dokonywała w Nowym Jorku czy Madrycie. Sam al-Zawahiri był starszym panem, który czasem wygłaszał i nagrywał przemówienia, ale nie był człowiekiem, który mógłby cokolwiek organizować - mówi Łukasiewicz.
W ostatnich latach, jak ocenia dyplomata, dowodzona przez Zawahiriego Al-Kaida zajmowała się głównie unikaniem wzroku Amerykanów. - Trudno mówić o możliwości wzięcia drugiego czy nawet trzeciego oddechu, bo dziś terroryzm islamski skupiony jest dziś w północnej i środkowej Afryce, a Zachód ma inne problemy i koncentruje się przede wszystkim na Rosji i Chinach - mówi Łukasiewicz.
Niemniej to, że al-Zawahiri ukrywał się w Afganistanie, stawia przywódców talibów w bardzo złym świetle. Mieli oni zerwać kontakty z Al-Kaidą, a tymczasem jej lider mieszkał sobie spokojnie w stolicy. Nie w jakiejś wsi pod Heratem czy Dżalalabadem, ale w samym Kabulu, pod nosem talibów. Musieli o tym wiedzieć i decyzja o przyjęciu go była z ich strony wyjątkową głupotą - przekonuje Łukasiewicz.
Co dalej z Al-Kaidą?
Czy jego śmierć będzie realnym końcem Al-Kaidy? Prawdopodobnie nie. Były szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski mówi o2.pl, że w jego ocenie Al-Kaida jeszcze bardziej się zradykalizuje. Być może, jak przewiduje generał Dukaczewski, następca Zawahiriego pojawi się szybciej, niż się spodziewamy. I to pomimo że nie żyją Hamza i Omar bin Laden - synowie Osamy, z których szczególnie Hamza typowany był do objęcia rządów w Al-Kaidzie.
I Łukasiewicz, i Rękawek przewidują zaś, że następnym liderem Al-Kaidy zostanie Saif al-Adel, dotychczas zastępca al-Zawahiriego. Choć stosunkowo mało znany, wiadomo o nim, że ukrywał się m.in. w Iranie. Jeśli zaś jest pod wpływem irańskim, nie wróży to dobrze Zachodowi. Być może o nieco dziś zapomnianej Al-Kaidzie znowu zrobi się głośno.