W piwnicy kliniki okulistycznej na północnym wschodzie miasta Ossama Jari wraz z innymi pracownikami ukrywa się przed kolejnymi nalotami. Okoliczne eksplozje zbiły szyby w ich budynku. Jedna z bomb zniszczyła pobliską kotłownię.
Na początku kompletnie nie mogłem w to uwierzyć. Żyliśmy tu sobie spokojnie. Czego właściwie chcą Rosjanie? Od czego próbują nas uratować? Od samych siebie? – zastanawia się syryjski lekarz.
Czytaj także: On wcale nie umarł! Kolejne kłamstwo Kremla obnażone
"Wojna jest wojną, niezależnie od tego, gdzie się toczy"
Ossama Jari leczył wcześniej pacjentów w syryjskim Damaszku. W 2014 roku w kraju wybuchła wojna domowa. W konflikt zbrojny włączyła się Rosja, wspierając reżim prezydenta Baszara al-Asada.
Lekarz wraz ze swoją żoną z Ukrainy – którą poznał, gdy studiował tam medycynę – uciekli ze stolicy Syrii. Opisują, że "chcieli odnaleźć pokój" w Mikołajowie. Wojna jednak podążyła za nimi.
Syria i Ukraina są teraz w takiej samej sytuacji. Wojna jest wojną, niezależnie od tego, gdzie się toczy. To najgorsza rzecz, jaką można sobie wyobrazić – podkreśla Jari.
Syryjski lekarz chciał uciec przed wojną. Podążyła za nim
Lekarz idzie do swoich podopiecznych, żeby sprawdzić ich stan. Wśród nich jest 14-letni Timur. W pierwszych dniach rosyjskiej inwazji na Ukrainę chłopcu dostała się do oka drzazga. Wypadek miał miejsce podczas cięcia drewna wraz z dziadkiem.
W zaatakowanym mieście przestała jeździć komunikacja miejska. 14-latek nie mógł więc dostać się do szpitala. Przez kilka dni jego wzrok znacznie się pogorszył. Nastolatkowi otuchy dodaje jego matka, Natalia Maliczka. Przerażona kobieta opisuje, że w domu czeka na nią jeszcze dwóch synów. Jeden z nich ma 10, a drugi 20 lat.
Kiedy jestem tu z Timurem, martwię się o moje pozostałe dzieci, bo nie wiem, czy jeszcze je zobaczę. Jestem rozdarta – mówi.
W momencie, gdy rosyjskie bomby spadły na Mikołajów, kobieta przebywała ze swoimi pociechami w domu. Timur był wtedy w placówce medycznej. – Wraz z lekarzami zszedł do piwnicy. Zadzwonił do mnie, bo był bardzo przerażony – podkreśla Maliczka.
Ossama Jari zmęczonym wzrokiem błądzi po ścianach placówki medycznej. Na równie wyczerpaną wygląda dyrektor placówki Krasimira Riłkowa.
Wszystko się trzęsło. Nie byliśmy pewni, czy klinika jeszcze stoi, kiedy wychodziliśmy z piwnicy – opisuje moment bombardowania.
Liczący ok. 500 tys. mieszkańców Mikołajów stał się celem ataków Rosjan praktycznie od momentu rozpoczęcia inwazji. Miasto stoi bowiem na przeszkodzie do zdobycia czarnomorskiego portu w Odessie. Od kilku dni ukraińskim żołnierzom udaje się odpierać rosyjskie ataki.
Obejrzyj także: Ekspert ocenia rosyjską armię. "Popełniają podstawowe błędy"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.