Przypomnijmy, że w rozmowie z o2.pl Łukasz Synowiecki wykazał liczne - jego zdaniem - błędy nadleśnictwa, które pośrednio doprowadziły do ataku niedźwiedzia.
Czytaj także: Przeżył atak niedźwiedzia. "Popełniliśmy dwa błędy"
To m.in. brak wytyczenia strefy zakazu wstępu do strefy ochronnej niedźwiedzia czy zlekceważenia możliwości pobytu niedźwiedzia w gawrze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nadleśnictwo Lutowiska broni się przed zarzutami aktywisty z Inicjatywy Dzikie Karpaty. Przedstawiciele leśników uważają, że Synowiecki mija się z prawdą.
Nadleśnictwo wiedziało o drzewie mogącym być potencjalnie gawrą niedźwiedzia. W sezonie zimowym 2022/2023 nie stwierdzono w tym miejscu gawrowania. Ze względu na brak zasiedlenia drzewa przez ww. gatunek chroniony, zgodnie z Rozporządzeniem Ministra z dnia 16 grudnia 2016 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt, nie było podstaw do złożenia wniosku o utworzenie strefy ochrony okresowej - mówi nam Marta Ziemniewicz, Zastępca Nadleśniczego ds. zasobów leśnych.
Przedstawicielka nadleśnictwa zaznacza, że strefę ochrony dla niedźwiedzia można wytyczyć między 1 listopada i 30 kwietnia. Wskazuje, że "aktywiści złożyli wniosek o utworzenie strefy ochronnej w sierpniu. To niemożliwe".
Leśniczy dodają także, że "nigdy nie zarzucali aktywistom złamania zakazu wkroczenia do strefy". W ich opinii powinni jednak zachować się zdrowym rozsądkiem, skoro sami złożyli wniosek o utworzenie obszaru ochronnego dla niedźwiedzia.
Nikt z nas nie zarzucił im złamania zakazu wchodzenia do strefy, ponieważ jej tam nie było i nie aktualnie nie ma. To jest już nadinterpretacja pana Synowieckiego - twierdzi Marta Ziemniewicz.
Pracownica nadleśnictwa zaznacza, że "aktywiści umyślnie dokonali przepłoszenia zwierzęcia objętego ochroną gatunkową, co jest obarczone złamaniem przepisów wynikających z art. 52 ustawy o ochronie przyrody, który mówi o zakazie umyślnego płoszenia i niepokojenia".
Twierdzenie, że znaleźli się tam przypadkiem, nie ma pokrycia w rzeczywistości. To aktywiści z organizacji pana Synowieckiego wskazali dokładną lokalizację drzewa do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Rzeszowie - kończy Ziemniewicz w rozmowie z portalem o2.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.