Kłudkowska zaznacza, że testy, które będzie można kupić w Biedronce czy Lidlu, to zupełnie nowa rzecz. Wyjaśnia, że są to testy serologiczne i nie służą do diagnozowania ostrych, czyli świeżych infekcji.
Czytaj także: Nowa willa Putina w Soczi. Projekt robi wrażenie
Warto mieć na uwadze, że produkcja przeciwciał rozpoczyna się od tygodnia do trzech po zakażeniu. W związku z tym test zakupiony w dyskoncie pozwoli zdiagnozować, czy już przechorowaliśmy COVID-19, a nie czy aktualnie jesteśmy zakażeni.
Jeśli przez ostatnie 3 dni czujemy się źle, mamy objawy typowe dla koronawirusa i zrobimy test kupiony w dyskoncie, to wynik będzie ujemny, bo organizm nie zdążył jeszcze wytworzyć przeciwciał - mówi money.pl Matylda Kłudkowska, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych.
Testy na COVID-19. Potrzebna kampania informacyjna
Kłudkowska nie ma wątpliwości. Uważa, że przed wprowadzeniem testów na COVID-19 właściciele Biedronki i Lidla powinni przeprowadzić odpowiednią kampanię informacyjną.
Wyobrażam sobie, co będzie się działo w poniedziałek przed sklepami. Zapewne ustawią się kolejki, a nie wszyscy będą mieć świadomość, czemu te testy naprawdę służą - stwierdza.
Testy w Biedronce i Lidlu będą dostępne za około 50 złotych. Wcześniej mogli je zakupić m.in. nasi zachodni sąsiedzi.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.