Jak podkreśla Adam Bohdan, podcięty z obu stron dąb stwarzał zagrożenie dla spacerowiczów. Ponieważ rośnie niedaleko leśnej ścieżki, wystarczyłby silniejszy podmuch wiatru, aby 200-letnie drzewo runęło prosto na osoby właśnie nią przechodzące.
To cud, że drzewo nadal stało. W każdej chwili mogło się przewrócić, a rosło niedaleko leśnej ścieżki. Gdyby ktoś tamtędy przechodził i zerwałby się większy wiatr, mogłoby dojść do tragedii – przyznał Adam Bohdan w rozmowie z TVN24.
Przeczytaj także: Drzewo runęło na 12-latkę. Nie żyje
200-letni dąb okaleczony. Sprawę zgłoszono Lasom Państwowym
Przedstawiciel Fundacji Dzika Polska obawia się, że za podcięcie drzewa jest odpowiedzialny drwal-amator. Na początku sądził, że ktoś w nieodpowiedzialny sposób prowadzi prace leśne, szczególnie, że w okolicy była planowana rębnia.
Sądziłem, że trafiłem na rozpoczęte prace leśne i ktoś wykazał się skrajną nieodpowiedzialnością, bo w tym miejscu zaplanowano rębnię, a w sąsiedztwie były pnie po wcześniej wyciętych drzewach – wyjaśnił Adam Bohdan w wywiadzie dla TVN24.
Przeczytaj także: Chcieli rozpalić ognisko. Na 15-latka spadło drzewo
Najprawdopodobniej osoba, która podcięła drzewo, zamierzała je później sprzedać. Adam Bohdan nie wyklucza scenariusza, że nieświadomie spłoszył niedoszłego złodzieja. Mogło także dojść do sytuacji, gdy sprawca nie był w stanie samodzielnie obalić kilkusetletniego dębu i dlatego odszedł.
Przeczytaj także: Tragiczny finał majówki w Radominie. Lawina komentarzy pod zdjęciem bmw
Bohdan powiadomił o całym zdarzeniu Nadleśnictwo Supraśl. Niestety, 200-letni dąb ostatecznie musiał zostać ścięty jeszcze w dniu odkrycia jego stanu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.