Listonosz lub listonoszka przynoszący co miesiąc do domu emeryturę dla wielu seniorów jest zaufaną, często wręcz bliską osobą. Nic dziwnego, że starsze osoby nie rozumieją, dlaczego teraz mimo wieloletniej relacji muszą okazywać im dokument tożsamości, by otrzymać należne im pieniądze.
Zmiany w sposobie dostarczania emerytur, to efekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu. O tym jak zapatrują się na nią seniorzy, napisała "Gazeta Wyborcza".
Na łamach portalu swoją historię opisał pan Jan, mieszkaniec małej wsi w okolicy Kalwarii Zebrzydowskiej. Mężczyzna nie kryje, że poczuł się nieswojo gdy znana mu od lat listonoszka poprosiła o numer jego dowodu osobistego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kiedy powiedziała mi, że musi spisać sobie na kartce numer mojego dowodu osobistego, zapaliła mi się czerwona lampka. Odmówiłem więc, a ona powiedziała mi, że niestety bez tego nie wyda nam pieniędzy - opowiada w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Senior nie kryje zdziwienia ta sytuacją i komentuje ją wprost: "Tyle mówi się o podobnych wyłudzeniach, które spotykają starszych. A tutaj w problematyczną sytuację wprowadza nas sam rząd".
Dodaje też, że wraz z żoną po tej sytuacji zdecydowali się założyć konto bankowe. Do sytuacji odniosła się także kierowniczka poczty, gdzie doszło do opisanej sytuacji. W rozmowie z dziennikarzami wyjaśnia:
Każdy listonosz jest zobowiązany nie tylko do weryfikacji osoby, której wręcza pieniądze, poprzez wgląd do dowodu osobistego. Jego numer musi zapisać też w dokumentach, obok imienia, nazwiska czy numeru PESEL.
Gazeta Wyborcza podkreśla, że danych nie wystarczy podać tylko raz. Osoba dostarczają pieniądze z ramienia Poczty Polskiej jest zobowiązana zapisywać dane za każdym razem na nowo.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.