Minister spraw zagranicznych Litwy ogłosił, że w kraju zostanie wprowadzony stan wyjątkowy. Decyzja ta została przyjęta po tym, jak w ciągu jednego dnia granice kraju przekroczyło 150 nielegalnych migrantów z sąsiedniej Białorusi.
Litewskie władze oskarżają białoruskiego przywódcę Aleksandra Łukaszenkę o próbę destabilizacji kraju. Zdaniem rządu Litwy, jest to "zemsta" nieuznawanego przez większość krajów prezydenta za poparcie przez Litwę sankcji przeciwko Białorusi. Litwa otwarcie wspierała też białoruskie ruchy opozycyjne, które protestują od czasu sfałszowanych wyborów prezydenckich w sierpniu zeszłego roku.
"Zorganizowany, opłacalny interes"
Zdaniem litewskiej minister spraw wewnętrznych Agne Bilotaite, przemyt migrantów to zorganizowany, opłacalny interes. Jak przyznała przedstawicielka rządu, jej zdaniem w proceder zamieszani są białoruscy urzędnicy i funkcjonariusze. Nazwała go ona formą wojny hybrydowej.
Minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landbsberis uważa, że Łukaszenka próbuje osłabić Litwę za pomocą nielegalnych migrantów. "Łukaszenko stara się zbroić migrację, aby osłabić naszą determinację w zakresie sankcji" – napisał na Twitterze minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis.
Jakkolwiek by się nie starał - to nie przejdzie! - pisze minister.
Czytaj także: Krym. Dramatyczna sytuacja. Ogłoszono stan nadzwyczajny
Wzmocnienie ochrony
W reakcji na próby przekroczenia granicy Litwa zdecydowała się na wzmocnienie ochrony. Na miejsce oddelegowano pograniczników z innych jednostek. Dodatkowo zaangażowano do pomocy Służby Bezpieczeństwa Publicznego, Związku Strzelców i innych instytucji.
Na granicy pojawiło się też sześciu przedstawicieli Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej Frontex. Litewski rząd przyznaje, że jeszcze w lipcu liczba funkcjonariuszy tej organizacji wrośnie do 30.
Migranci wolą mieszkać w UE
Niektórzy z migrantów byli obywatelami Syrii, którzy legalnie wjechali na Białoruś z powodu powiązań rodzinnych lub podwójnego obywatelstwa. Ale wielu takich migrantów wolałoby mieszkać w UE, zwłaszcza gdy Białoruś stoi w obliczu fali sankcji gospodarczych ze strony UE, Kanady, Wielkiej Brytanii i USA w związku z trwającym kryzysem politycznym.
W ostatni poniedziałek białoruski rząd zadeklarował, że wstrzyma działanie umowy z UE o readmisji (odsyłanie uchodzców - przyp. red.). Zgodnie z jej założeniami, Białoruś powinna przyjmować z powrotem osoby, które nielegalnie z jej terytorium trafią do krajów UE. Decyzja Białorusi jest związana z czwartym pakietem unijnych sankcji.