Osiedle Przyjaźń, które przez lata było domem dla studentów, absolwentów, uchodźców oraz innych mieszkańców, znalazło się w trudnej sytuacji po tym, jak Akademia Pedagogiki Specjalnej (APS) zrezygnowała z dzierżawy terenu od miasta. W kwietniu tego roku mieszkańcy zostali poinformowani, że muszą opuścić swoje domy, co wywołało ogromne zaniepokojenie, szczególnie wśród studentów, którzy obawiali się, że będą musieli przerwać naukę.
Miasto awaryjnie zaproponowało umowy na trzy miesiące dla części mieszkańców, z możliwością przedłużenia dla niektórych na okres do jednego roku, po uprzednim przedstawieniu swojej sytuacji życiowej. Wielu mieszkańców, szczególnie tych, którzy zainwestowali własne środki w remonty i poprawę warunków mieszkaniowych, obawia się natomiast, że po wygaśnięciu umowy zostaną bez dachu nad głową. Czy słusznie?
Wiceprezydent Warszawy, Tomasz Bratek, zapewniał w maju, że żaden z mieszkańców nie będzie musiał opuszczać lokali tuż po przejęciu nieruchomości przez miasto.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkańcy, studenci i przedsiębiorcy mogą spać spokojnie. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zdecydował o udzieleniu wszystkim doraźnej pomocy – tak, aby żaden z mieszkańców nie ucierpiał po wygaśnięciu umowy dzierżawy. Chcemy, żeby to osiedle żyło, żeby było pełne mieszkańców, ale też by było bezpieczne – mówił w maju wiceprezydent Tomasz Bratek.
Jak to się ma do rzeczywistości? Już w lipcu lokatorzy otrzymali informację, że muszą opuścić mieszkania do 10 sierpnia. Mieszkańcy czują się zawiedzeni i oszukani, co wyrazili podczas protestu 5 sierpnia.
Lokatorzy z Osiedla Przyjaźń protestowali przed ratuszem
W poniedziałek, 5 sierpnia, o godzinie 17 lokatorzy z Osiedla Przyjaźń zgromadzili się na placu Bankowym, by wyrazić swoje obawy i zbierać podpisy pod petycją do prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego. Domagają się gwarancji zamieszkania przynajmniej do końca studiów dla studentów, przeprowadzenia niezbędnych remontów bez podwyżek czynszu oraz ponownego otwarcia Klubu Karuzela jako publicznego domu kultury.
Monika Beuth, rzeczniczka ratusza, wyjaśniła, że miasto nie jest odpowiedzialne za obecną sytuację, ponieważ przejęło osiedle po rezygnacji APS. Dodała, że stan techniczny budynków jest nieznany i wymaga dalszej weryfikacji.
Nie do końca wiemy jaki faktycznie jest ten stan, ponieważ nie do wszystkich mogliśmy wejść i ocenić. Jak poważny będzie remont? To się dopiero okaże. Należy na ten cel zarezerwować środki, których miasto wcześniej nie planowało, a teraz trzeba je znaleźć i nie obejdzie się bez dofinansowania zewnętrznego, ponieważ mowa o setkach milionów złotych. Koszt zostanie oszacowany dopiero po zweryfikowaniu stanu technicznego - cytuje słowa Moniki Beuth "Super Express"
Rzeczniczka podkreśla również, że obecnie miasto nie może dać gwarancji, że w niektórych przypadkach na czas remontu nie zajdzie konieczność wysiedlenia budynków.
Co stanie się ze studentami?
Studenci będą mogli pozostać na osiedlu, jeśli udowodnią swój status studenta. Absolwenci będą musieli się wyprowadzić, by ustąpić miejsca nowym studentom. Około 200 osób z umowami na czas nieokreślony pozostanie, a około 100 wniosków o umowy czasowe jest w trakcie weryfikacji. Lokatorzy bez wniosków mogą natomiast zostać zmuszeni do opuszczenia mieszkań.