Wypowiedzi te padły podczas wtorkowego wywiadu dla agencji Leta. Spruds zauważył, że istnieją procedury przewidziane na takie okoliczności, choć zdecydował się nie dzielić szczegółami.
Spruds dodał, że granica Polski jest równocześnie zewnętrzną granicą NATO, co nadaje incydentowi dodatkowe znaczenie. Z pewnością, jeśli takie zdarzenia będą się powtarzać, można spodziewać się konkretnej reakcji ze strony Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Jak podaje PAP, rzeczniczka NATO Farah Dakhlallah oceniła sytuację, zaznaczając, że choć nie ma dowodów na bezpośredni atak na sojuszników, działania Rosji uznaje się za nieodpowiedzialne i potencjalnie niebezpieczne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agencji Reutera poinformowała, że od początku inwazji rosyjskiej na Ukrainę, fragmenty rosyjskich dronów i pocisków były odkrywane na terytoriach krajów NATO, co świadczy o rosnącym zagrożeniu.
Czytaj także: Masowo wywożą to z Polski. Służby ostrzegają
Obiekt był nad Polską 33 minuty. Wojskowy mówi, co mogło się stać
Niezidentyfikowany obiekt miał wlecieć do Polski w poniedziałek w godzinach porannych. Dowództwo Generalne RSZ potwierdziło, że około godz. 6.43 na terytorium Polski przyleciał obiekt powietrzny.
Według nieoficjalnych informacji może chodzić o rosyjskiego drona, który nadleciał od ukraińskiej strony. W poniedziałek Rosjanie dokonali zmasowanego ataku rakietowego na ukraińskie miasta, także te na zachodzie kraju. Wykorzystano także drony, które Rosjanie kupują od Irańczyków.
Mamy prawdopodobnie do czynienia z wlotem obiektu na terytorium Polski. Obiekt był potwierdzony radiolokacyjnie przez co najmniej trzy stacje radiolokacyjne - powiedział podczas briefingu prasowego Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Maciej Klisz.