O uzupełnieniu połączonego ugrupowania wojsk poinformował zastępca szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Białorusi Wiktor Tumar. Zwrócił także uwagę na rzekome "inne potencjalne zagrożenie ze strony NATO" i "konieczność obrony kraju w przypadku ataku".
Od kilku lat obserwujemy, jak państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego budują swój potencjał militarny w pobliżu naszych granic – grzmiał Tumar.
Białoruś boi się "ataku NATO"
Potwierdzeniem tego, jego zdaniem jest fakt, że "zarówno w Polsce jak i w krajach bałtyckich od lat ulepszano infrastrukturę wojskową". Tumar dodał, że dla ochrony Białorusi utworzono Regionalną Grupę Sił, która będzie działać na terenie kraju, która będzie się składać z białoruskich i rosyjskich żołnierzy.
Przedstawiciel Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Białorusi podkreślił, że w najbliższych dniach rosyjskie wojsko zostanie rozmieszczone w tym kraju. Jak dodał, rosyjsko-białoruskie ugrupowanie wojskowe podniesie poziom realizacji zadań związanych z ochroną Państwa Związkowego.
Łukaszenka o "napiętej sytuacji na zachodnich granicach"
W podobnym tonie wypowiedział się wcześniej białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka. Oznajmił, że Rosja i Białoruś zgodziły się na rozmieszczenie wspólnej regionalnej grupy wojsk. Decyzja ta ma mieć związek z "zaostrzeniem sytuacji na zachodnich granicach państwa".
O powstaniu wspólnego ugrupowania dyskutowano już 7 października w Petersburgu na spotkaniu Łukaszenki z Putinem po nieformalnym szczycie WNP. Prezydent Białorusi stwierdził, że sytuacja wokół jego kraju pozostaje napięta. Jak dodał, Zachód szerzy opinię, że białoruska armia weźmie bezpośredni udział agresji na Ukrainę.
W tym kontekście przywódcy NATO i niektórych krajów europejskich otwarcie rozważają możliwość ataku na Białoruś, a nawet uderzenia nuklearnego - mówił wtedy Łukaszenka.