Łukaszenka skomentował czwartkowe protesty w Mińsku. Prezydent powiedział, że to działania, które miały na celu zdestabilizować Białoruś i wywołać rewolucję.
Udało się nam powstrzymać wielki plan destabilizacji Białorusi i wprowadzenia w kraju nowej [rewolucji] na Majdanie. […] Maski zostały zerwane nie tylko z kukiełek, które były tu u nas, ale i z tych, którzy pociągają za sznurki i znajdują się poza granicami Białorusi - powiedział Łukaszenka.
Łukaszenka, który rządzi Białorusią już 24 lata, przygotowuje się do kolejnych wyborów. Kandyduje po raz 6 na urząd prezydenta, którego Białorusini wybiorą 9 sierpnia. Łukaszenka ma w tym roku trzech realnych kontrkandydatów z coraz większym poparciem.
Jako prezydent i człowiek, który poświęcił całe życie na utworzenie niepodległego i suwerennego państwa, nikomu nie pozwolę zniszczyć kraju. Nie ma dla mnie większej wartości niż Białoruś - suwerenna i niepodległa. I dla jej zachowania zrobię wszystko, niezależnie od kosztów - oświadczył.
Słowa Łukaszenki to reakcja na czwartkowe protesty. Ludzie wyszli na ulice Mińska, aby domagać się zwolnienia z aresztu Wiktora Babarikę, kandydata na prezydenta Białorusi. Babarika, były szef białoruskiego Gazpromu, został oskarżony o pranie pieniędzy i zatrzymany. Babariko powiedział "Guardianowi", że jest ofiarą presji politycznej, a działania państwa są "bezpośrednim naruszeniem praw człowieka".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.