Stare polskie porzekadło głosi, że trawa u sąsiada z niewiadomych względów jest bardziej zielona. Wcale nie musi tak być. Wystarczy, że każdy zainteresowany zapozna się z krótkim poniższym poradnikiem. Istnieje bowiem sprawdzony trik na to, by wcale nie patrzeć z zazdrością na trawniki obok.
Czytaj też: Szok w Dino. Nie idźcie, biegnijcie
Można na własnej działce poczuć zapach świeżo koszonej trawy, a przy tym nie martwić się o miejscowe przesuszenia lub powstające w różnych kątach łyse placki. Trzeba odpowiednio wcześniej zatroszczyć się o swój trawnik. W tej sprawie znaczącą rolę ma chronologia zdarzeń. A zatem po kolei.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Amatorzy spędzania czasu w ogrodzie doskonale wiedzą, że po zimnych miesiącach przydomowej florze potrzebna jest szybka regeneracja. Wspomaga się ją przez grabienie brudnych zimowych pozostałości, usunięcie sfilcowanej trawy i chwastów, konieczne jest także nawożenie.
To powinno sprawić, że wiosną trawa będzie mieniła się odcieniami zieleni i będzie gęsta niczym na nieskalanej ludzką stopą górskiej polanie. Ten widok, choć piękny, z czasem stał się zmorą ogrodników. Wielu głowiło się, jak ów stan utrzymać na kolejną porę roku. Wszystko (czyli nakreślone przez znawców zasady) jest już jasne.
Dbanie o trawnik w lecie. Łyse placki mogą zniknąć
Pierwsze nawożenie należy przeprowadzić najpóźniej w maju, gdy ciepłe dni jeszcze nie dają się roślinom we znaki. Elementarną wiedzą nawet dla laików powinno być, by w tym celu użyć konkretnego rodzaju nawozu. Mowa o takim z dopiskiem "wiosenny", który w składzie ma dużą zawartość azotu. Co dalej?
Instrukcję na opakowaniu bezpieczniej potraktować poważnie (zwłaszcza fragment dotyczący proporcji). W przypadku, gdy trawa zostanie zbyt hojnie wspomożona, efekt końcowy może być zupełnie odwrotny od zamierzonego. Trawnik zamiast cieszyć dobrą kondycją i oczekiwanym kolorem, stanie się pożółkły, słaby i wyniszczony.
Forma specyfiku nie ma znaczenia – takie same skutki daje płyn, proszek i granulat, pomocne jest za to odpowiednie przygotowanie ziemi, czyli wcześniejsze spulchnienie. Jako że mamy do czynienia z naturą, swoją rolę odgrywa także pogoda. Warto przed całym przedsięwzięciem bacznie śledzić prognozy i wybrać dzień, w którym będzie pochmurnie i w godzinach wieczornych spodziewane będą opady deszczu.
Ostatnią, ale wcale nie najmniej istotną radą na owocne odżywanie gleby, jest używanie biohumusu. Otrzymuje się go z substancji, jaka trawiona jest przez dżdżownice. Właśnie dlatego wśród wielu zaprawionych w ogrodniczych bojach kwiaciarzy i warzywników jawi się jako swoisty Święty Graal.
Ratuje teren przez nadmiernymi promieniami słonecznymi. W odpowiedniej proporcji (1:10) należy razem z wodą przelać biohumus do wiaderka i wówczas polewać trawę. A gdy to będzie się miało za sobą, z czystym sumieniem można wygodnie rozsiąść się przed domem i wreszcie odpocząć.