Rekonstrukcję tragicznych wydarzeń przytacza "Fakt". Okazuje się, że 47-letni Mariusz K. chwycił nóż i zabił swoje matkę, żonę i córkę. Później odkręcił gaz, a sam się powiesił.
Mała iskra doprowadziła do wybuchu, który pogrzebał ciała. Osoby znajdujące się w budynku - ofiary Mariusza K. - nie miały żadnych szans na ratunek.
Od początku pojawiały się podejrzenia, że było to tzw. rozszerzone samobójstwo. Sekcja zwłok wykazała, że kobiety miały rany zadane ostrym narzędziem. Wykazano też, że próbowały się bronić. Mężczyzna miał natomiast pętlę na szyi.
Śledztwo było prowadzone w sprawie śmierci osób i spowodowania wybuchu, który mógł zagrażać mieniu wielkich rozmiarów. Mężczyzna, który również zmarł, spowodował u swojej matki, żony i córki obrażenia, które skutkowały ich śmiercią i nie ma wątpliwości, że działał on umyślnie - mówi Łukasz Janyst z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, cytowany przez "Fakt".
Prokuratura uznała ponadto, że mężczyzna umyślnie doprowadził do wybuchu gazu w domu.
Białystok. Wstrząsające informacje o zabójcy
Mariusz K. dwa miesiące przed tragedią został zabrany z domu. "Fakt" podaje, że do 1 września (dzień po zdarzeniu) miał zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi.
Był oskarżany o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad żoną. Ponadto psychicznie znęcał się nad małoletnią córką i kierował groźby względem matki.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.