Opublikowane w czwartek zdjęcia satelitarne Maxar Technologies pokazują dewastację rosyjskiej bazy lotniczej na Krymie w wyniku tajemniczego ataku, do którego Ukraina oficjalnie się nie przyznała. Jednak jeden z członków ukraińskiego rządu potwierdził w rozmowie z "The Washington Post", że wybuchy to dzieło grupy operatorów ich wojsk specjalnych.
Marny widok. Tyle zostało z rosyjskiego lotniska na Krymie
Zdjęcia pokazują trzy bardzo podobne do siebie kratery, a także spalone kadłuby co najmniej ośmiu zniszczonych samolotów bojowych. Rosyjska baza wojskowa została poważnie uszkodzona przez pożary. Rosja uparcie twierdzi, że żaden z jej samolotów nie uległ uszkodzeniu, a eksplozje były wynikiem wypadku.
Nie jestem analitykiem wywiadowczym, ale to nie wygląda dobrze – napisał na Twitterze Mark Hertling, były dowódca amerykańskich sił lądowych w Europie, komentując nowe zdjęcia satelitarne rosyjskiej bazy.
Ja jestem. To bardzo dobre – odpowiedział emerytowany czterogwiazdkowy generał Michael Hayden, były szef CIA i Narodowej Agencji Bezpieczeństwa.
Atak na bazę wojskową na Krymie. Co do tej pory wiemy
Uderzenie na rosyjską wojskową bazę lotniczą Saki nastąpiło we wtorek 9 sierpnia o poranku. Dwa wybuchy i kłęby dymu nad bazą były słyszalne oraz widoczne z bardzo dużej odległości. Dokładna liczba nie jest jeszcze znana, ale zniszczono od dziewięciu do nawet czternastu samolotów. To głównie samoloty szturmowe Su-24, ale również nowoczesne myśliwce Su-30 i śmigłowce. Baza położona jest na okupowanym przez Rosjan Półwyspie Krymskim około 230 km za linią frontu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.