Niedzielny wczesny poranek dla stołecznych strażaków odbył się pod znakiem ogromu pracy. Ogniem zajęło się bowiem wielkie centrum handlowe Marywilska 44 na Białołęce. Z jego skutkiem walczyło ponad 240 strażaków, jednak mimo to z ponad 1400 sklepów został zaledwie popiół.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeszcze w czasie trwania akcji strażaków, nie brak było tez na temat powodu wybuchnięcia pożaru. Jedną z najczęściej powtarzanych było podpalenie, które później potwierdzili także pracujący na miejscu funkcjonariusze. Tym samym pojawiło się kluczowe pytanie, kto w takim razie tego dokonał?
W centrum handlowym dochodziło do brutalnych porachunków
Nim pojawią się oficjalne informacje o tym, kto mógł zaprószyć ogień, warto przypomnieć brutalną przeszłość tego miejsca. Jeszcze pod koniec 2022 roku sporo mówiło się o dramatycznych i kryminalnych incydentach, jakie miały tam mieć miejsce. Wśród nich było m.in. dźgnięcie nożem w oko czy kradzieże z użyciem broni.
Szczególnie te drugie wywołały wówczas niemały postrach u stołecznych sprzedawców. Złodziej, który dokonywał napadów, miał zaatakować kilka sklepów w ciągu jednej nocy. Jak wskazywali wówczas reporterzy, do przestępstwa wykorzystywał on narzędzie przypominające broń, wykrzykując do sprzedawców "masz trzy sekundy na opróżnienie kasy i będę strzelał".
Ze schematu działania podejrzewa się, że napadu dokonywała jedna osoba. Na miejscu pojawiło się kilkanaście radiowozów policji, w tym policjanci z psami tropiącymi i prewencja przeszukujący ulice. Wszystkie napady miały miejsce w godzinach 21-22.30" - informował wówczas reporter "Stołecznej" Dariusz Borowicz.
Czytaj także: Kolejny pożar w Warszawie. Płonie składowisko śmieci
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.