W drugim roku pandemii maseczki wciąż budzą wielkie emocje. W PKP obowiązuje nakaz zasłaniania nosa i ust, jednak w praktyce mało kto się do niego stosuje. Oburzenie tym stanem rzeczy wyraziło już wielu lekarzy, polityków i dziennikarzy, jednak nic się w tej kwestii nie zmieniło.
Nieoczekiwanie temat poruszyła iranistka i dziennikarka Jagoda Grondecka, znana z relacjonowania sytuacji w Afganistanie w czasie kiedy władzę w tym kraju przejmowali talibowie.
Dlaczego to, co nie jest problemem w innych europejskich państwach, w Polsce urasta do rangi wielkiego wyzwania? - zapytała poirytowana Grondecka na Twitterze.
Wyjaśniła, że kolejny raz jedzie pociągiem, w którym większość pasażerów albo nie ma masek albo nosi je pod nosem, a konduktorzy w ogóle nie zwracają na to uwagi. - Nie potrafimy skutecznie egzekwować tego minimum, które mamy? Przy takich liczbach zakażeń? - oburza się Grondecka.
Konduktorka właśnie powiedziała mi: ja im mówię, a oni i tak zaraz zdejmą. W firmie nam powiedzieli, że my tylko mamy zwracać uwagę. Jak pani chce to niech pani wezwie policję, ale oni nie przyjeżdżają - dodała dziennikarka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.