Śledczy ustalili, że malutki Viktor odkąd tylko pojawił się na świecie był bity przez okrutnego ojca. Gdy tylko chłopiec zapłakał Mariusz Sz. rzucał nim o ścianę lub o podłogę i łamał kości przez wyginanie kończyn.
30-letnia matka Aleksandra Sz. patrzyła na cierpienie swojego synka, nie próbując nawet powstrzymać partnera. 22 lipca ub.r. chłopczyk zmarł z powodu silnych obrażeń.
Uraz czaszkowo-mózgowy, który zadał mu ojciec, mógł powstać od uderzenia dzieckiem o twarde podłoże. Mogła to być ściana, łóżeczko albo jakieś tępe narzędzie - tłumaczy prokurator Joanna Smorczewska z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach w rozmowie z "Faktem".
Podczas ostatniego ataku zwyrodniałego ojca, niepełnosprawna Aleksandra Sz. była z 14-miesięczną córką w sklepie. Viktora także była maltretowana przez Mariusza Sz. Kiedy miała 2 miesiące ojciec połamał jej żebra, jednak wtedy udało mu się uniknąć konsekwencji, gdyż rodzice przekonali śledczych, że dziewczynka wypadła z rąk matki, poruszającej się o kulach.
Jednak, gdy 31-latek zakatował synka na śmierć, prokuratura nie miała wątpliwości, że dziewczynka również była ofiarą ojca. Dziewczynka trafiła rodziny zastępczej.
31-letni Mariusz Sz. ma na swoim koncie już wiele przestępstw, był karany za handel narkotykami i rozboje. Teraz usłyszał zarzut zabójstwa i znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Matka Viktorka, Aleksandra Sz. została oskarżona o przyzwalanie na krzywdę dzieci i udzielenie pomocy w zabójstwie poprzez pozostawienie bezbronnego syna pod opieką agresywnego ojca.
Bliska rodzina Mariusza Sz. nie ma o nim najlepszego zdania. Ciotka mężczyzny twierdzi, że 31-latek nie powinien wychodzić z więzienia.
Jak on mógł zrobić krzywdę małemu Viktorkowi? Dzieci były im potrzebne tylko po to, by dostać 500 plus. Mariusz to nierób i darmozjad. Zabierał rodzicom wszystkie pieniądze, a jak ożenił się z niepełnosprawną kobietą, to żył z jej renty - mówi ciotka mężczyzny (Fakt).
Czytaj także: Mroczne odkrycie podczas remontu szkoły w Lublinie
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.