Co się stało? Z pierwszych relacji wynika, że pomiędzy Górą Włodowską i Zawierciem pociąg towarowy potrącił 18-letniego mężczyznę, który na torach znajdował się w miejscu, gdzie nie było przejścia ani przejazdu. Na miejsce tragedii wezwano policję, straż pożarna, komisję badania wypadków kolejowych. Nikt nie chce mówić o szczegółach. Pod uwagę brane są wszystkie opcje. Przyczyny wypadku poznamy po zakończeniu śledztwa.
Wiadomość ta wstrząsnęła 50-tysięcznym miastem. 18-latek był dobrze rokującym zawodnikiem Viretu CMC Zawiercie. Miał przed sobą całe życie. Spełniał sportowe marzenia. Zginął w tragicznych okolicznościach. W sieci nie brakuje spekulacji. Rodzina i najbliżsi wierzą, że to był nieszczęśliwy wypadek.
Trener Kacpra Wołka: Ciężko mi powiedzieć o nim "był"
Przez pięć lat z Wołkiem współpracował trener Mariusz Szczygieł. Doskonale się znali, mieszkali w tej samej zawierciańskiej dzielnicy. Widywali się codziennie: w szkole, na treningu, w sklepie.
Ciężko mi powiedzieć o nim "był" - mówi nam szkoleniowiec. Informacja o śmierci 18-letniego podopiecznego wywołała u niego szok. Gdy się o tym dowiedział, wyłączył telefon.
- Byłem na komisji egzaminacyjnej na maturze. Po jej zakończeniu poszedłem do pokoju nauczycielskiego, gdzie miałem telefon. Zadzwonił kolega z klubu. Po prostu ścięło mnie z nóg. Nie wiedziałem, co mam zrobić - opowiada Szczygieł.
Kacper Wołek nie żyje. Przyczyna zgonu
Przyczyną śmierci był wielonarządowy uraz spowodowany potrąceniem przez pociąg. Straż pożarna nie chce mówić o szczegółach akcji. To dramatyczne wydarzenie dla całego miasta. Nie było szans, by uratować 18-latka. Zginął na miejscu, pod kołami towarowego pociągu. Jego znajomi nie potrafią się pogodzić z tragiczną stratą.
- To był bardzo wesoły, głośny chłopak, ale taki, którego dało się lubić. Dusza towarzystwa - wspomina Szczygieł. - Nie sądzę, by ktoś miał inne zdanie. Zapamiętam go uśmiechniętego. Będzie nam go bardzo brakowało - dodał szkoleniowiec, dzięki któremu Wołek zaczął trenować piłkę ręczną.
Kacper Wołek. Jeszcze rok miał brać z juniorami
Tragicznie zmarły Wołek dołączył do ekipy, kiedy był w gimnazjum. 18-latek grał na skrzydle. Jeszcze przez rok miał trenować z juniorami, a następnie spróbować swoich sił w seniorskich rozgrywkach. Viret w tym roku wywalczył awans do I ligi, czyli bezpośredniego zaplecza PGNiG Superligi Mężczyzn. - Ten nieszczęśliwy wypadek wszystko przerwał - mówi Szczygieł.
- Kacper był bardzo pracowity, ambitny i nieustępliwy. To był chłopak, który miał charakter, dążył do celu, nigdy nie odpuszczał. Regularnie chodził na treningi. Przed nim było bardzo wiele, bo wyróżniał się pracowitością. Jeśli dostał jakieś zadania do wykonania, to je robił bardzo sumiennie. Miał duży talent. To był chłopak, który zawsze wykonywał wszystko do końca. Taki zadzior - stwierdził trener, który ze swoim podopiecznym po raz ostatni widział się w poniedziałek.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.