23-letni Kamil W. z Rzeszowa w ubiegłym roku przez internet poznał 14-letnią chorzowiankę. Pierwszy raz spotkali się w Silesii City Center w Katowicach. Pomiędzy nimi zaiskrzyło i umówili się na kolejne spotkanie.
Mężczyzna przyjechał po dziewczynę pod dom i wywiózł na nieużytki na granicy Chorzowa i Piekar Śląskich. Tam miał ją zgwałcić, a potem jak gdyby nigdy nic, odstawił pod dom. Nastolatka opowiedziała o wszystkim swoim opiekunom.
Śledczy przeanalizowali kamery monitoringu i postawili mu dwa zarzuty. Sędzia miała jednak wątpliwości, czy doszło do gwałtu.
Wnioskowaliśmy wówczas o areszt, bo mężczyźnie postawiliśmy dwa zarzuty: zmuszenia do innej czynności seksualnej oraz gwałtu na nieletniej - mówi Cezary Golik, szef Prokuratury Rejonowej w Chorzowie.
Sędzia Sądu Rejonowego w Chorzowie Aneta Obara-Maciejewska wypuściła jednak podejrzanego. Śledczy nie zgadzali się z tą decyzją i złożyli odwołanie do Sądu Okręgowego w Katowicach. Tam ustalono, że Kamil W. trafi za kraty.
Ostatecznie sędzia nie zastosowała żadnego środka zapobiegawczego. Sprawca przebywał zatem wtedy na wolności. Dzień przed rozprawą przyjechał pod dom swojej ofiary, prawdopodobnie po to, by przekonać ją, by zmieniła swoje zeznania. Rodzina nastolatki wezwała policję.
Teraz aresztowano go tymczasowo na 3 miesiące. Grozi mu od 3 do 15 lat więzienia.