Stronie Śląskie, które kilka miesięcy temu nawiedziła powódź, dziś przypomina krajobraz po katastrofie. Miasto wciąż zmaga się z usuwaniem skutków kataklizmu, a mieszkańcy mają coraz mniej cierpliwości do działań lokalnych władz. Nieczynne mosty, odcięte ulice i prowizoryczne objazdy utrudniają codzienne życie.
Tymczasem burmistrz miasta, Dariusz Chromiec, unika rozmów z mediami, zasłaniając się pracą nad pomocą dla poszkodowanych. Mieszkańcy nie kryją frustracji.
"Fakt" przytoczył historię pana Andrzeja. 60-latek wraz z żoną stracili swój dom w wyniku powodzi. Woda zniszczyła konstrukcję budynku, który teraz musi zostać rozebrany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nasz budynek i sąsiadów dostał najbardziej. Mamy zakaz wejścia, budynek zostanie rozebrany. Straciliśmy mieszkanie. Wyrwało kawałek podłogi w salonie, wyrwało ścianę w piwnicy. U mnie było 85 cm wody, niby niewiele, ale wystarczyło, żeby zniszczyć wszystko – wspomina w rozmowie z "Fatkem" początek dramatu pan Andrzej.
Razem z żoną pierwsze noce po katastrofie spędzili w altanie na działce, ogrzewając się przy gazowym grillu. Obecnie małżeństwo mieszka tymczasowo w mieszkaniu użyczonym przez siostrę, ale w połowie grudnia będą musieli je opuścić, ponieważ właścicielka wraca do kraju z Holandii.
Fundacja z Poznania stara nam się o całoroczny domek holenderski. Postawimy go na gruncie udostępnionym przez życzliwych ludzi. Liczę, że będziemy mieli jakiś dach nad głową – opowiada "Faktowi" pan Andrzej.
Brak postępów w odbudowie
Mieszkańcy Stronia Śląskiego krytykują tempo prac i brak zdecydowanych działań władz lokalnych.
Wystarczy popatrzeć na zniszczony most koło hotelu Stronie. Ogrodzili go tylko i nic więcej. W Głuchołazach już dawno zrobili most tymczasowy, a u nas nic się nie dzieje – dodaje pan Andrzej.
Nadzieje budziła interwencja premiera Donalda Tuska, który we wrześniu przekazał zarządzanie kryzysowe strażakom. Pod kierownictwem nadbrygadiera Michała Kamienieckiego udało się wiele osiągnąć w krótkim czasie. Jednak po jego odejściu sytuacja zdaje się wracać do chaosu.
Pomoc oddolna i wsparcie wojska
Wobec niewydolności władz mieszkańcy i wolontariusze sami organizują pomoc. W centrum pomocy, prowadzonym przez radną Natalię Skierkowską, codziennie pojawiają się osoby szukające wsparcia.
Ludzie dzwonią od rana. Proszą o zaprawę murarską, wapno w workach, siatkę elewacyjną, drobne narzędzia, szpachelki, kielnie, płyty OSB, wełnę mineralną, wkręty, gwoździe, potrzebują materiały budowlane w każdej ilości. Proszą o pomoc w usunięciu gruzu czy odpadów, bo sami nie dają już rady – mówi cytowany przez "Fakt" Sebastian, wolontariusz z Ryczowa, który przyjechał na kilka dni, ale został na dłużej.
Dzięki zaangażowaniu wojska udało się wywieźć gruz, wyburzyć część zniszczonych budynków i przygotować teren pod przedszkole kontenerowe, które ma być gotowe w grudniu. Niemniej jednak największym wyzwaniem pozostaje odbudowa mostów i dróg.
Burmistrz unika rozmów
"Fakt" postanowił zapytać o sytuację powodzian i nadchodzącą zimę burmistrza, Dariusza Chromieca. Ten jednak wyraźnie unikał odpowiedzi. Jak twierdzi, jest pochłonięty intensywną pracą na rzecz odbudowy miasta. Tymczasem mieszkańcy coraz bardziej tracą zaufanie do władz.
W innych miastach jakoś szybciej to idzie. Tu się jakoś nie mogą dogadać, jakaś niemoc, ale mamy takie władze lokalne, a nie inne – zauważa pan Andrzej podsumowuje pan Andrzej.