Ostrzegawcze tabliczki zabraniające wyprowadzania psów na trawniki pod blokiem czy pisane olejną farbą na klatkach schodowych "zakazy gry w piłkę".
Każdy kto dorastał w polskiej rzeczywistości z przełomu lat 80 i 90 - tych ma tego typu obrazki w pamięci. "Surowo wzbronione" na osiedlach i blokowiskach mogło być praktycznie wszystko, począwszy od "deptania trawnika", przez spacery z psem czy dziecięce zabawy przed klatką schodową.
Teraz wiele osób bojkotuje ten trend. Między innymi starają się go przełamywać miejscy aktywiści ze Śląska. Zdjęcia z akcji przeprowadzonych na jednym z osiedli w Gliwicach przy ulicy Granicznej obiegły już sieć i wzbudzają sporo emocji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O co dokładnie chodzi? W nocy z 22 na 23 lipca w weekend, ktoś zakradł się na jedno z osiedli, które jak twierdzą społecznicy z grupy "Miejska partyzantka ogrodnicza" na dwadzieścia bloków mieszkalnych miało aż trzynaście tabliczek z zakazami różnej treści.
Zdaniem społeczników osoby, która je stawiają nie konsultują tego z administracją i "testują granice wytrzymałości sąsiadów na własną rękę". Dlatego postanowili odwrócić ten trend i tabliczki z zakazami postanowili pozaklejać nowym, pozytywnym przekazem.
W miejsce informacji czego absolutnie nie wolno i co jest "surowo wzbronione" pojawiły się utrzymane w pastelowej tonacji napisy typu: "zakaz zakazywania zabawy dzieciom", "lubię pieski" czy "nie kosić".
A na tabliczce z regulaminem placu zabaw pojawiła się wlepka takiej treści: "pierwszą zasadą placu zabaw jest nie ograniczać". Teraz twórcy nowych tabliczek zachęcają do kopiowania swojego pomysłu na innych osiedlach.
Ręka w górę, kto uważa, że jest w Polsce miejsce, w którym nie da się tego zrobić? Nie widzę... Zatem powodzenia. W razie potrzeby służę pomocną informacją - przekonują na swoich stronach aktywiści.