Jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów w kontekście ślubów kościelnych jest wspólne zamieszkiwanie przez narzeczonych pod jednym dachem. Dla wielu osób wierzących jest to sytuacja niewybaczalna, a niektórzy księża uzależniają udzielenie sakramentu od zamieszkiwania w osobnych domach.
Na ten temat wypowiedział się o. Adam Szustak. To duchowny, który prowadzi także popularny kanał "Langusta na palmie" na YouTube. W jego ocenie wspólne mieszkanie nie jest dobrą sytuacją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zazwyczaj odnosimy się do sytuacji, w której para nie będąca małżeństwem zamieszkuje razem jak małżeństwo i współżyje ze sobą. Wtedy mamy grzech ciężki - i to jest sytuacja grzeszna, takie pary mieszkające ze sobą nie dostaną rozgrzeszenia (...) Ale wiecie, że jest możliwa taka sytuacja, w której para mieszka ze sobą przed ślubem, ale ze sobą nie współżyje. (...) I gdy coś takiego powie się w spowiedzi, jakaś część księży nie udzieli rozgrzeszenia, bo mieszkają razem - chociaż nie współżyją. Bo żyją w niebezpieczeństwie grzechu - twierdzi o. Szustak.
Nie jest to grzech, ale warto uniknąć kontrowersji
W jego opinii mieszkanie ze sobą przed ślubem nie jest grzechem. Jednocześnie jednak sugeruje, że taki stan rzeczy może powodować publiczne zgorszenie.
I z tego powodu to ma być zły pomysł: że inni ludzie, którzy wiedzą, że ta para to katolicy, że chodzą do kościoła, przyjmują komunię, podejrzewają, że prawdopodobnie ze sobą współżyją, więc powodują zgorszenie - zauważa o. Szustak.
Jednocześnie duchowny twierdzi, że większość księży błędnie zakłada, że wspólne mieszkanie jednoznacznie oznacza współżycie narzeczonych. To "strasznie złe podejście do natury człowieka". O. Szustak zaznacza jednak, że warto uniknąć takich kontrowersji przed wstąpieniem w związek małżeński.
Zresztą każda para, która do mnie przyjdzie i zapyta o radę, usłyszy, że wspólne mieszkanie to nie jest świetny pomysł i lepiej, żeby tego nie robili - konkluduje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo