Claire Glatman zmarła po tym, jak została potrącona przez motorówkę. Milionerka próbowała zwrócić na siebie uwagę właściciela pojazdu, machając i wołając. Ten nie zdążył jednak wyhamować albo zmienić kierunku i doszło do uderzenia 60-latki.
Przeczytaj także: To miał być skutek uboczny antykoncepcji. 27-latka nie żyje
Claire Glatman nie żyje. Jak brzmiały jej ostatnie słowa?
Ostatnią osobą, której udało się porozmawiać ze zmarłą, był jej przyjaciel. Jak opowiedział jeden ze świadków w rozmowie z "The Sun", 60-latka leżała "w kałuży krwi". Mimo obrażeń Glatman zdążyła jeszcze poprosić o pomoc.
Przybiegł, aby znaleźć ją w kałuży krwi, która go zszokowała. Twierdził, że powiedziała mu: "Potrzebuję pomocy" – i to były jej ostatnie słowa – twierdzi źródło "The Sun".
Ciało zbadał koroner Ioannis Aivatidis. Zgodnie z jego ustaleniami 60-latka miała urazy lewego nadgarstka, klatki piersiowej, miednicy i górnej części prawej nogi. W wyniku obrażeń doszło do krwotoku wewnętrznego i śmierci kobiety mimo próby reanimacji.
Przeczytaj także: Dramat w Świętokrzyskiem. Stratował go byk. 24-latek nie żyje
Grecka policja dąży do ustalenia, kto był właścicielem motorówki. Funkcjonariusze przesłuchali już pozostałych turystów, którzy mają domki na Korfu. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii deklaruje pomoc i wsparcie dla rodziny zmarłej w tych trudnych chwilach.
Wspieramy rodzinę Brytyjki po jej śmierci na Korfu, a nasi pracownicy pozostają w kontakcie z grecką policją. Nasze myśli są z jej rodziną w tym trudnym czasie – cytuje oświadczenie MSZ "Mirror".
Dziennikarzom nie udało się ustalić, czy przyjaciel jest tą samą osobą, która tragicznego dnia wybrała się z Glatman popływać. Zmarła spędzała na Korfu wakacje razem ze swoim mężem, multimilionerem Markiem Glatmanem. Para poznała się 30 lat wcześniej – właśnie na tej greckiej wyspie. 60-latka osierociła czworo dzieci.