Minister Kierwiński zapowiedział kilka wniosków do prokuratury ws. możliwości popełnienia przestępstwa przez Jarosława Szymczyka. Szefowie resortu powiedzieli na konferencji, że w kontroli służb wewnętrznych resortu stwierdzono cały szereg nieprawidłowości.
Szymczyk może odpowiedać z art. 263 i 231 Kodeksu karnego. Pierwszy artykuł dotyczy posiadania broni bez zezwolenia. Art. 231 to z kolei nadużycie lub niedopełnienie obowiązków. Kontrola stwierdziła szereg nieprawidłowości i zaniedbań po stronie policji.
Czymś niepojętym jest to, że nie zarządzono ewakuacji. (...) To pokazuje skalę upadku formacji. (...) To policja jest poszkodowana przez pana Szymczyka - mówił minister spraw wewnętrznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co na to sam Jarosław Szymczyk? Były komendant główny odpowiedział krótko.
Jestem poza granicami kraju, nie komentuję tej sprawy - powiedział o2.pl Jarosław Szymczyk.
Przekonywał również, że nie zwykł komentować działań polityków i czeka na działania prokuratury w tej sprawie.
Kierwiński: niedopełnienie obowiązków
Minister przypomniał, że Szymczyk nie dopełnił obowiązków, wwożąc do kraju granatnik. Minister Mroczek zaś stwierdził, że komendant główny miał możliwość oceny tego, co otrzymał w prezencie od strony ukraińskiej. To prawda, był z nim wtedy m.in. szef warszawskiego Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji podinsp. Krzysztof Funkiendorf. A ten ma w swoim CV policyjny kurs minersko-pirotechniczny.
Trochę brakuje mi słów, żeby to wszystko skomentować. Jak można być sędzią we własnej sprawie? Podanie się do dymisji i stanięcie z boku to podstawa, pierwsze, co powinien zrobić Jarosław Szymczyk. Atmosferę w policji tworzy się od góry. Honor oficera nakazywałby podać się od razu do dymisji - mówi o2.pl jeden z byłych komendantów głównych. Chce pozostać anonimowy.
Oficer przekonuje, że komendant główny "nie musi znać się na wszystkim" oraz że w jego ocenie zawiódł "dwór" - najbliższe otoczenie komendanta głównego, członkowie jego gabinetu, którzy byli z nim w delegacji.
Ja też jeździłem w takie wizyty. Ale była ustalona agenda, to o czym mówimy, jakimi prezentami się wymieniamy? Gdyby nawet Ukraińcy w emocjach coś dali - a przecież nie można nie wziąć - to ktoś z otoczenia komendanta powinien zareagować. Podejść, powiedzieć: "Nie, panie komendancie, niech to wyślą pocztą dyplomatyczną, tego nie możemy" - mówi dalej były dowódca polskiej policji.
Kalisz: Podpisuję się pod tym
Były szef resortu spraw wewnętrznych Ryszard Kalisz mówi o2.pl, że nie przypomina sobie sytuacji, by minister składał zawiadomienie do prokuratury na komendanta głównego.
Tamta sytuacja z grudnia 2022 r. od początku wydawała mi się dziwna. Także pod względem relacjonowana przez policję i MSWiA. A najbardziej zaskoczył mnie ówczesny minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński mówiący, że komendant Szymczyk ma status "poszkodowanego" - powiedział Kalisz.
Ogromna skala mataczenia
Były policjant CBŚ Marcin Miksza mówi o2.pl, że skala mataczenia w tej sprawie była ogromna. Policjant przekonuje, że manifestacyjnie wciskano ludziom bzdury, które "aż szczypały w oczy". Przekonuje jednak, by odstawić na bok politykę i to, z jakiego nadania trafił do komendy głównej Jarosław Szymczyk.
Należy na chłodno ocenić tę sytuację pod kątem praworządności, nie kierować się pasjami politycznymi. Brak reakcji Biura Spraw Wewnętrznych i Biura Nadzoru Wewnętrznego to nie jest tylko złamanie procedur. To jest brak reakcji na zdarzenie. To jest przestępstwo - mówi Miksza.
Przekonuje, że każdy, kto ma pojęcie o tej służbie, wie, na jakich zasadach działają komórki kontrolne, w tym BSW. Jak mówi, jego funkcjonariusze reagują tam, gdzie jest zgoda na reakcję. Podejrzewa, że wiedzieli o sytuacji, tylko świadomie nie podjęli lub zaniechali wykonywania czynności, bo dotyczyły komendanta głównego. W innym przypadku, gdyby dotyczyło to zwykłego policjanta, w blasku fleszy wykonywaliby czynności, dokonywali zatrzymań. Zdjęcia z miejsca zdarzenia byłyby publikowane w mediach.
To dotyczyło KGP, więc "nie reagujemy, sprawie trzeba będzie łeb ukręcić". I gdyby nie zamiana władzy, zapewne tak by się stało - mówi dalej Miksza.
Zdaniem byłego funkcjonariusza CBŚ, dowodem jest "dynamika" prowadzenia śledztwa. Od roku sprawa była w prokuraturze. Celem było, jak mówi, umorzenie i wyciszenie. W tej sytuacji, jak ocenia, mamy do czynienia z sytuacją, gdzie człowiek, który dopuścił się tak poważnego przestępstwa, a nawet kilku przestępstw, występuje w śledztwie jako osoba pokrzywdzona.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.