Justyna Kowalczyk sugeruje, że sportowcy powinni przyłożyć większą wagę do uświadamiania społeczeństwa po wprowadzonych restrykcjach. Biegaczka uważa, że nie wszystkie z nich były dobre dla ludzi, a z całą pewnością w wielu rozwiązaniach brakowało logiki. Zdaniem Kowalczyk autorytet, jaki posiadają sportowcy powinien zostać wykorzystany do tego, aby promować bezpieczną aktywność fizyczną.
Jeśli nawet państwo wprowadziło restrykcje, to sportowcy mogli próbować przekonać, że to nie były do końca dobre restrykcje jeśli inne, bardziej niebezpieczne rzeczy można było robić – mówi Kowalczyk.
Siedzenie w domach niesie ze sobą więcej ofiar?
Kowalczyk przyznała podczas rozmowy, że aktywnie spędza w trakcie dnia dużo mniej godzin, niż do tej pory. "Teraz, kiedy za bardzo nie można, to spędzam tylko ok. 3 godzin dziennie na aktywności fizycznej a zeszłam z 8 godzin" - przyznaje biegaczka. Wspomina również, że bardzo brakuje jej spotkań z rodzicami i znajomymi.
Dwukrotna złota medalistka olimpijska zwróciła uwagę, że siedzenie ludzi w domach może nieść ze sobą więcej ofiar. Przyznaje też, że jeśli kraj zostałby w całości zamknięty, tak jak miało to miejsce we Włoszech, Hiszpanii czy Francji, to sama siedziałaby w domu nie mając z tym problemu. Kowalczyk uważa jednak, że "jeśli tak szybko zrezygnowaliśmy z walki o odporność, czyli nie pozwoliliśmy się Polakom ruszać a pozwoliliśmy na markety budowlane, mogliśmy stać w dużych kolejkach przed dyskontami, to jakoś mi się to wszystko nie trzymało kupy".
Czytaj także: Nowe doniesienia amerykańskiego wywiadu. Koronawirus efektem wypadku w chińskim laboratorium
Jeśli zamkniemy się w domu i zaczniemy siedzieć, jeść, oglądać telewizję, to będziemy mieli dużo więcej ofiar. Ale również jeśli chodzi o inne choroby - podkreśla Kowalczyk.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.