O. Józef Augustyn to jezuita i znany rekolekcjonista, a także kierownik życia duchowego. W rozmowie z KAI duchowny wyjaśnił, dlaczego "Instrukcja" wydana za pontyfikatu papieża Benedykta XVI wykluczyła aktywnych homoseksualistów z szeregów kapłańskich. Nie przebierał przy tym w słowach.
Aktywni zakamuflowani homoseksualiści w środowisku kapłańskim czy zakonnym, to prawdziwa katastrofa. Sieją nieraz spustoszenie, którego nie da się opisać. Tu leży źródło skandali, których jesteśmy świadkami. Prowokują oni kolegów księży czy kleryków, zwykle młodszych i słabszych psychicznie. Sprawdzają granice ich odporności moralnej, niekiedy w oparach alkoholu. Bywa to trauma i szok dla osób, które doświadczają takiej próby, także wtedy gdy zachowują się asertywnie. Skalę zgorszenia jakie sieją i krzywd, jakie wyrządzają, trudno jest oddać w słowach — powiedział o. Józef Augustyn.
Podczas rozmowy duchowny podkreślił również, że przełożeni, którzy dopuszczają do święceń kapłańskich aktywnych homoseksualistów bądź tolerują gorszące zachowania, ''są współwinni wspomnianych krzywd, deprawacji i zgorszenia''.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rany zadane Kościołowi przez księży homoseksualistów są nieraz bardzo głębokie — ocenił jezuita.
Jezuita komentuje skandal w Dąbrowie Górniczej
W wywiadzie nie zabrakło odniesienia do seksafery, która wstrząsnęła opinią publiczną w całej Polsce. Ks. Tomasz Z. miał zorganizować imprezę, na którą zaproszono mężczyznę świadczącego usługi seksualne. Gdy ten stracił przytomność, nie wpuszczono do niego ratowników, przez co sprawą zajęła się prokuratura.
Jezuita zgodził się z dziennikarzem, gdy ten stwierdził, że w kwestii skandalu w Dąbrowie Górniczej "trudno uwierzyć, że był to jakiś odosobniony incydent".
Pan ma rację. Trudno uwierzyć, że były to pojedyncze przypadkowe zachowania. Trzeba być jednak ostrożnym w deklarowaniu, kto wiedział o sprawie, a kto o niej nie wiedział. Sianie podejrzliwości, niesprawiedliwe oskarżanie nie leczy ran, ale je rozdziera. Współbracia i przełożeni, którzy wiedzieli, są współwinni grzechu - przyznał o. Józef Augustyn.
Duchowny podkreślił również, że w jego ocenie naganne było zachowanie Tomasza Z., który po kilku tygodniach przerwał milczenie i przyjął rolę ofiary. — Zepsucie moralne trwające latami powoduje u pewnych osób utratę zdolności racjonalnego osądu i myślenia — ocenił jezuita i dodał:
Jedno jest pewne, że sprawy tej nie można wyciszyć zmową milczenia, lecz trzeba dać wiernym i księżom zdecydowany sygnał przez zastosowanie istniejących norm kanonicznych. Pozostawienie takich skandali bez pociągnięcia winnych do odpowiedzialności to relatywizacja zła.