Mołdawia się boi i czeka na to, co się wydarzy. Rosyjskie ministerstwo obrony wysunęło absurdalne oskarżenia w stronę Ukrainy, że ta planuje prowokacje i "atak" wobec Mołdawii. Co więcej - żołnierze ukraińscy mieliby być przebrani w rosyjskie mundury. Tak, by wyglądało to na działania Rosjan.
Kolejnym celem "ataku" miałoby być Naddniestrze. Ta separatystyczna, nieuznawana na arenie międzynarodowej "republika" jest solą w oku władz w Kiszyniowie, ponieważ jest pod faktyczną kontrolą rosyjską. Znajdują się tam m.in. składy i punkty przeładunkowe rosyjskiej amunicji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A sytuacja w Europie budzi obawy najwyższych władz Mołdawii. W ubiegły poniedziałek prezydent kraju Maia Sandu wyraziła wprost obawy, że rządzone przez nią państwo jest na celowniku Rosji. W przemówieniu, które wygłosiła w poniedziałek w pałacu prezydenckim w Kiszyniowie, oznajmiła, że spodziewa się aktów dywersji, sabotażu i prób obalenia praworządnych władz.
Czołgów brak. Lotnictwo - symboliczne. Słaba armia Mołdawii
Mołdawia niekoniecznie ma czym straszyć. Armia tego mniejszego od woj. mazowieckiego kraju liczy zaledwie nieco ponad 5 tys. żołnierzy w czynnej służbie. Do tego dochodzą rezerwy, ale w razie jakichkolwiek działań zbrojnych Mołdawia miałaby bardzo poważny problem. O stanie sił zbrojnych kraju opowiedział ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Całus.
Personel aktywny: 4-5 tysięcy. Wedle bardziej optymistycznych doniesień: 6 tysięcy (jeśli wliczyć w to tzw. Carabinieri, czyli specjalne formacje policyjne, rodzaj gwardii narodowej). Teoretycznie w rezerwie jest ok. 50-60 tysięcy rezerwistów, ale trudno ocenić ich wartość bojową. Nie jest też do końca pewne, ilu z nich jest w kraju (1/3 mieszkańców pracuje za granicą). Armia składa się z sił lądowych oraz symbolicznego zupełnie lotnictwa - mówi ekspert.
Jak precyzuje, w wojskach lądowych są trzy kadrowe brygady zmotoryzowane: 1. "Moldova", 2. "Stefan Cel Mare" i 3. "Dacia". Do tego 1 samodzielny batalion lekkiej piechoty (na potrzeby misji pokojowych), batalion inżynieryjny, łączności, sił specjalnych oraz gwardii (tj. kompania honorowa, ochrony, żandarmerii wojskowej itd.). Do tego dywizja artylerii (rozmiarem będąca jednak ekwiwalentem brygady). Na koniec - jednostka ochrony przed bronią masowego rażenia.
Nie lepiej jest ze sprzętem. Mołdawia nie posiada wojsk pancernych. Co innego w kwestii wozów piechoty. Według "Military Balance" Mołdawia posiada 44 desantowe BWP BMD-1, ponad 160 kołowych BTR-ów i MT-LB, a w ostatnim czasie do kraju zaczęły docierać także przekazane przez Niemcy transportery Piranha IIIH. Ma być ich docelowo 19.
To najnowocześniejsze wozy bojowe w mołdawskim parku maszynowym. Wcześniej Amerykanie przekazali im także sporą partię pojazdów wielozadaniowych Hummve, ale to oczywiście nie są pojazdy opancerzone. Lepiej - choć nie wybitnie - wygląda sytuacja mołdawskiej artylerii. Tej mają łącznie 219 sztuk, holowanej i samobieżnej, w tym wyrzutnie wieloprowadnicowe BM-27 Uragan.
Na wyposażeniu mają też ok. 100 wyrzutni przeciwpancernych, ale to stary, poradziecki sprzęt. Głównie radzieckie i rosyjskiej wyrzutnie systemu Fagot i Konkurs. Obrona przeciwlotnicza jest mniej niż symboliczna. Jeśli chodzi o działa przeciwlotnicze, to Mołdawia ma głównie pamiętające lata sześćdziesiąte ZU-23 i armaty przeciwlotnicze S-60. Do tego 16 wyrzutni rakietowych S-125. Nie wiadomo nawet jednak, czy w ogóle są sprawne.
Obrazu dopełnia stan lotnictwa. Mołdawia nie ma myśliwców bojowych ani śmigłowców. Jedyne lotnictwo sił zbrojnych to prawdopodobnie jeden wysłużony transportowiec An-26 i kilka śmigłowych An-2. Trudno się więc dziwić, że możliwość działań zbrojnych budzi w Mołdawianach lęk.