14 marca 2022 roku Maria Owsiannikowa zaprotestowała przeciwko napaści na Ukrainę. Podczas wieczornych wiadomości w "Pierwszym Kanale" wdarła się na antenę z transparentem zawierającym hasła takie jak "Zatrzymajcie wojnę" i "Oni kłamią". Została za to ukarana grzywną w wysokości 30 tys. rubli (ok. 2,5 tys. zł).
Dziennikarka kontynuowała jednak publiczne wyrażanie sprzeciwu wobec "specjalnej operacji wojskowej", jak rosyjska propaganda nazywa wojnę w Ukrainie. Na protest w Moskwie przyniosła baner z napisem "Putin jest mordercą, a jego żołnierze to faszyści". 44-latka została aresztowana i umieszczona w sierpniu w areszcie domowym.
Pod koniec miesiąca miał odbyć się proces Owsiannikowej. Za zarzucane czyny groziło jej nawet 10 lat więzienia. W poniedziałek 3 października rosyjska agencja informacyjna RT poinformowała jednak, że dziennikarka uciekła z aresztu domowego wraz z córką.
Wczoraj moja była żona opuściła miejsce, w którym powinna przebywać zgodnie z nakazem sądu i razem z moją 11-letnią córką uciekła w nieznanym kierunku – przekazał Igor Owsiannikow, były mąż 44-latki.
Owsiannikowa protestowała przeciwko wojnie. Znalazła się na liście poszukiwanych
W poniedziałek nazwisko Owsiannikowej pojawiło się na internetowej liście osób poszukiwanych przez rosyjskie MSZ. Nie jest jasne, gdzie mogła uciec dziennikarka. Od czasu zniknięcia, ślad po niej zaginął.
Na początku marca, kilka dni po inwazji na Ukrainę, Rosja uchwaliła nowe przepisy zabraniające dyskredytowania rosyjskiej armii lub rozpowszechniania "fałszywych informacji" na temat sił zbrojnych. Oznacza to, że osobom sprzeciwiającym się wojnie grozi nawet 15 lat więzienia.
Zniknęła Maria Owsiannikowa. Jej ojciec był Ukraińcem
Maria Owsiannikowa urodziła się w 1978 roku w Odessie. Jej matka jest Rosjanką, a ojciec Ukraińcem. Gdy miała 8 lat, wyprowadziła się z matką do Rosji po śmierci swojego ojca.
Dziennikarka ma dwójkę dzieci. Jej były mąż, Igor Owsiannikow jest reżyserem hiszpańskiego wydania RT.
Obejrzyj także: Rosyjska dziennikarka protestuje przeciwko wojnie. "Nie sądzę, że to jest jakaś ustawka"