Ponad 400 milionów złotych rocznie miało trafiać do ofiar przestępstw w ramach Funduszu Sprawiedliwości. Opozycja i media za rządów PiS wskazywały, że pieniądze otrzymują organizacje powiązane z partią Ziobry i Kaczyńskiego. NIK z kolei zarzucał niegospodarność i brak kontroli wydatków.
Afera przyspieszyła, gdy były dyrektor departamentu Funduszu Sprawiedliwości Tomasz Mraz, zaczął oskarżać dawnych współpracowników i przełożonych. Zrobił to podczas parlamentarnego zespołu ds. rozliczeń PiS, któremu przewodniczy Roman Giertych.
Zeznawał, że to Zbigniew Ziobro decydował, do kogo mają pieniądze trafiać i jakie podmioty zwyciężać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Politycy Suwerennej Polski uważają, że Giertych dokonuje linczu na ciężko chorym byłym ministrze sprawiedliwości. Poseł PiS Janusz Kowalski podważał wiarygodność Mraza i mówił, że nagrywał tak, by nagrania były dla niego wygodne. Piotr Muller z kolei uważa, że mogą one wpłynąć na poparcie dla PiS i taki jest - według niego - cel Romana Giertycha. Poseł KO z kolei uważa, że politycy Suwerennej Polski będą mieć duże kłopoty.
Taśmy wpłyną na poparcie dla PiS?
Dr Magdalena Nowak-Paralusz w rozmowie z Super Expressem zgadza się z tym, że taśmy i cała afera stawiają PiS i Zjednoczona Prawicę w mocno niekomfortowej sytuacji. - Może nie pogrążą, ale długofalowo zaszkodzą PiS. Mogą też przyczynić się do destabilizacji Suwerennej Polski – mówi politolog.
W pierwszej kolejności sprawa może zaszkodzić PiS w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego. Zjednoczona Prawica do 9 czerwca będzie w defensywie, gdyż nagrania Tomasza Mraza będą definiować polską politykę przed kolejne tygodnie - dodaje dr Bartosz Rydliński.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.