27 marca mały Jose zniknął. Kiedy to się stało, jego mama przebywała wraz z rodzeństwem w domu. Chłopiec został chwilę sam na podwórku.
Wołany przez mamę Jose nie przychodził, co ją zaniepokoiło. Wkrótce zorientowała się, że ten zniknął. Natychmiast wezwała policję, która niezwłocznie rozpoczęła działania.
Szeroko zakrojona akcja poszukiwawcza w Hrabstwie Putnam trwała dobę. Brali w nich udział miejscowi funkcjonariusze, strażacy, a także wielu ochotników. Niestety, nie znaleziono choćby śladu, który mógłby wskazać miejsce pobytu Jose'a. Wieczorem poszukiwania odwołano.
Zwłoki dziecka znaleziono 50 metrów od domu
Kolejnego dnia je wznowiono. Jak poinformował szeryf hrabstwa Putnam Gator DeLoach, w rozmowie z Miami Herald, ktoś wpadł na pomysł, aby sprawdzić zawartość szamba, które znajdowało się około 50 metrów od domu.
Kiedy policjanci opróżnili zbiornik, ich oczom ukazały się zwłoki małego chłopca. Funkcjonariusze byli pewni. Doszło do okropnego wypadku.
To z pewnością nie jest rozwiązanie, na które liczyliśmy - powiedział ze smutkiem szeryf na konferencji prasowej 29 marca.
Jak przyznał, tego rodzaju wypadki, niestety, zdarzają się. – To najgorszy możliwy przypadek - dodał, podkreślając, że rodzice powinni na każdym kroku uważać na swoje dzieci. W ciągu nawet kilku sekund może dojść do tragedii, o czym przekonali się bliscy Jose'a.
Czytaj także: Atak zamiast pokoju. Kadyrow nie chce porozumienia