Kilka dni temu media obiegła wieść o bohaterach, którzy zdecydowali się na wejście na Babią Górę. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie tak, że odważni wspinacze uznali, że wejście w krótkich spodenkach i lekkich butach przy 14 stopniowym mrozie i zagrożeniu lawinowym będzie dobrym pomysłem.
Niestety się mylili. Sytuacja podczas tej przygody zaczęła być na tyle dramatyczna, że z pomocą musiało ruszyć 20 ratowników GOPR. Jedna z uczestniczek wyprawy w ciężkim stanie trafiła do szpitala.
GOPR Beskidy na swoim Facebooku poinformowało, że temperatura ciała kobiety wynosiła jedynie 25,9 stopni. Gazeta Wyborcza podała z kolei, że kobieta odmrożenia całego ciała i rzecz jasna wpadła w hipotermię. Uczestniczka wyprawy nie zgodziła się jednak na to, by szpital podawał mediom informacje o jej aktualnym stanie.
Okazuje się, że już wcześniej już informowała innych uczestników szalonej wyprawy, że traci siły. Świadek zdarzenia, do którego dotarła GW przyznał, że słyszał, jak kobieta prosi o zawrócenie z trasy.
Wszyscy wieszają teraz na niej psy, a ona chciała w połowie drogi zawrócić. Dyskusję słyszeli moi znajomi. Kobieta w połowie drogi była już w bardzo złym stanie i wyraźnie to czuła. Partnerzy, z którymi szła na szczyt, przekonali ją jednak, że da radę. Nie dała - cytuje GW.