W połowie maja, gdy Ukraińcy wycofywali się akurat z Bachmutu, doszło do absolutnie niespodziewanego ataku w okolicach Biełgorodu. Jak się okazało, Legion Wolność Rosji uderzył na rosyjskie pozycje i do tego na terenie Federacji Rosyjskiej. Partyzanci narobili sporo zamieszania i pokazali, że Rosja nie jest gotowa na atak na swoim terytorium. Nie był to sukces militarny, ale propagandowy już tak.
Media obiegły zdjęcia mieszkańców Biełgorodu, którzy uciekają z miasta albo którzy nie są w stanie dostać się do zamkniętego schronu. Rosjanie wpadli w panikę, bo do tej pory wydawało im się, że wojna jest daleko od nich i w zasadzie im nie zagraża. Nagle karta się jednak odwróciła, a agresor poczuł to, co sam zgotował Ukraińcom przed rokiem.
Co ważne, strona ukraińska odcięła się od ataku. Choć wiadomo, że Legion Wolność Rosji walczył po jej stronie i jest wspierany przez Siły Zbrojne Ukrainy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak się okazuje, atak wywołał spore poruszenie w Moskwie, gdzie chyba nikt się nie spodziewał takiego obrotu spraw. Nawet kremlowscy propagandyści są poruszeni i ze zdziwieniem odnotowali, że sytuacja na froncie jest gorsza, niż mogłoby się zdawać. Rosja miała być myśliwym, który poluje na zwierzynę. Teraz sama może stać się ofiarą.
Rosjanie panicznie boją się wojny na swojej ziemi
Leonid Reszetnikow, były dyrektor Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych, przestrzegł przed podobnymi jak przypadkami w przyszłości. Jego zdaniem za atakiem w Biełgorodzie stoją brytyjskie służby i podobne zdarzenia mogą się powtarzać w przeszłości. A to będzie realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Rosji i sukcesu na froncie ukraińskim.
"Potrzebujemy ścisłej współpracy FSB, służb granicznych i ministerstwa obrony. Inaczej taka sytuacja może się powtórzyć" - ostrzegał ekspert na antenie państwowej telewizji.
W Moskwie coraz mniej osób wierzy w to, że uda się wojnę z Ukrainą wygrać. I coraz więcej zaczyna zauważać, że Władimir Putin atakiem na sąsiada mógł sprowadzić nieszczęście na swój kraj. Obywatele na razie odczuwają wojnę od strony ekonomicznej, a część musiała pogodzić się z tym, że ich bliscy dostali powołanie do wojska i mogą z linii frontu nie wrócić. Teraz pojawia się inne, zdecydowanie bardziej realne zagrożenie.
O tym, że wspierani przez Zachód Ukraińcy odnoszą sukcesy na polu walki, wiedzą w Rosji od wielu miesięcy. I nawet niewielkie zmiany na linii frontu w Bachmucie nie zmienią ogólnego obrazu, cofającej się i rozbijanej przez obrońców armii rosyjskiej. Jeżeli Ukraina faktycznie zdoła przekonać Rosjan, że są zagrożeni i że najlepszym wyjściem jest zakończenie wojny, wówczas Władimir Putin będzie miał problem.
Nawet on nie będzie w stanie wygrać z Ukrainą bez poparcia społeczeństwa. A propaganda, nawet tak sprawna jak moskiewska, faktów nie oszuka. Bo jak wyjaśnić ludziom to, że na ich głowy spadają bomby, a po ulicach jeżdżą czołgi?
Czytaj także: Putin nie będzie miał wyjścia? Prigożyn zna jego problem
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.