Nadia De Munari była cenioną świecką misjonarką. Katolicka Agencja Informacyjna poinformowała, że kobieta nie żyje. Pracowała w Nuevo Chimbote w Peru. W środku nocy nieustalony sprawca bądź sprawcy bestialsko skatowali kobietę.
Do tej okropnej tragedii doszło 21 kwietnia, w domu misjonarskim "Mamma Mia". Współpracownicy zaniepokoili się, gdy nie zjawiła się na śniadaniu. Gdy poszli do jej pokoju zobaczyć, czy wszystko dobrze, niemal zdębieli - zobaczyli ją ze zmasakrowaną głową w kałuży krwi.
Jestem wstrząśnięty tym, co spotkało tę szlachetną kobietę, wciąż nie mogę sobie wyobrazić, jak mogło dojść do takiego morderstwa - powiedział arcybiskup Limy, Carlos Gustavo Castillo.
50-latka pochodziła z Włoch, ale od 26 lat mieszkała w Peru. Z wykształcenia była nauczycielką, z zamiłowania - misjonarką. Pracowała dla misji Mato Grosso i zajmowała się głównie niesieniem pomocy dzieciom.
Przede wszystkim była wrażliwa na potrzebujących i cierpiących. Swe życie oddała ostatnim i odrzuconym. Szukała prawdy w życiu społecznym, ale także w wierze i duchowości. Chciała dla tych ludzi czegoś więcej niż jedynie lepszy status materialny. Dla mnie jest męczenniczką, która oddała życie za tych ludzi - poinformował w rozmowie z Radiem Watykańskim Massimo Casa, który wspierał Nadię.
Robiła niemal wszystko. Zapewniała posiłki, pomoc materialną, medyczną, kształciła też nauczycieli. W okolicy wszyscy ją znali i szanowali. Przez miejscowych była wręcz kochana.
Na razie nieznana jest przyczyna ataku. Mówi się o tym, że mogła narazić się lokalnym grupom przestępczym. W tej chwili prowadzone jest śledztwo w tej sprawie.