31 lipca 2024 roku kobieta spacerująca ulicami Gliwic natknęła się na nagie, zziębnięte dziecko. Chłopiec miał na sobie jedynie buciki i prosił o wodę. Oczywiście spełniła jego prośbę, a jednocześnie natychmiast zawiadomiła służby.
W związku z tym zdarzeniem zatrzymano matkę chłopca Julię B. i jej partnerkę Patrycję J., które mieszkały razem z trójką dzieci.
Teraz obie kobiety usłyszały zarzuty. "Fakt" donosi, że prokuratorzy zarzucają Patrycji J. szczególnie brutalne znęcanie się fizyczne i psychiczne nad dzieckiem. Tabloid zauważa, że chłopiec miał być zastraszany w sposób, który "trudno sobie wyobrazić".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Polska kapliczka na ustach Anglików. "Obiekt drwin"
Chodzi o długotrwałe przetrzymywanie go w szafie, zakazywanie oddawania potrzeb fizjologicznych czy groźby pozbawienia życia. To jedynie część zarzutów wobec partnerki matki chłopca. Ustalenia śledczych są wstrząsające.
Aspekt fizycznego znęcania obejmował szereg zachowań polegających m.in. na podnoszeniu dziecka za ramiona i rzucaniem nim o ścianę, szarpaniu za uszy, gryzieniu, uderzaniu kablem i rękoma po ciele, uderzanie pięścią, duszenie i kopanie - powiedziała "Faktowi" prok. Karina Spruś, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Ignacy miał być straszony również oddaniem do domu dziecka i szpitala psychiatrycznego.
Gliwice. Zarzuty dla matki Ignasia
Matce Ignacego przedstawiono zarzuty dotyczące znęcania się nad osobą nieporadną oraz narażenie pozostającego pod jej opieką Ignacego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
W swoich wypowiedziach kobieta twierdziła, że także była ofiarą przemocy ze strony Patrycji J. "Fakt" informuje, że materiał dowodowy zabezpieczony w tej sprawie został wyłączony do oddzielnego postępowania.
Media informują poza tym, że u matki dziecka wykryto "cechy osobowości nieprawidłowej", a także używanie marihuany. U Patrycji J. stwierdzono zaś "głębokie zaburzenia społeczne i emocjonalne oraz nieprawidłową strukturę osobowości".
Śledczy twierdzą, że te diagnozy nie miały wpływu na ich poczytalność w momencie popełnienia przestępstwa. Od chwili zatrzymania kobiety przebywają w areszcie. Kary więzienia mogą wynieść do 8 lat.