Zaskakujący i bardzo zarazem smutny film z ukraińskiego frontu pojawił się w sieci. Oto na grzbiecie małego jeżyka znalazła się mina przeciwpiechotna, którą zapewne porzucili Rosjanie.
Zwierzę samodzielnie nie potrafiło pozbyć się groźnego ładunku, ale na szczęście pomogli mu żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy.
Skąd mina na plecach maleństwa? Przeciwpiechotne miny motylkowe, które na swoim wyposażeniu mają Rosjanie, rozrzucane są nad polem walki z samolotów, albo po prostu rozsypywane przez saperów. Są niewielkie, wykonane z tworzywa sztucznego i bardzo groźne dla człowieka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mogą okazać się też śmiertelnie niebezpieczne dla zwierząt.
Ukraina stała się przez konflikt zbrojny jednym z najbardziej zaminowanych krajów świata. Rosjanie zabezpieczyli w ten sposób swoje zdobycze, Ukraińcy polami minowymi ograniczali pole manewru wojsk agresora, by łatwiej było się bronić w początkowych fazach wojny. Jedna i druga strona na tym korzysta oraz traci zarazem.
Na polu walki mało kto pamięta o tym, że cierpi również środowisko naturalne oraz przyroda. W trakcie walk, bombardowań, wypalania traw i lasów oraz ostrzału giną nie tylko ludzie.
Wszyscy jesteśmy tak bardzo zaaferowani tym, co dzieje się na froncie, że zapominamy o przyrodzie. A ta cierpi razem z człowiekiem.
Na szczęście mały jeżyk, który albo został trafiony spadającą miną - a ta utknęła na jego grzbiecie - albo wszedł pod ładunek i nie mógł go strącić, został uratowany. Ukraińscy żołnierze zdjęli ładunek, ratując sympatycznego ssaka przed najgorszym.
Miny motylkowe (PFM-1 lub BLU-43) wymyślono po to, by eliminować piechotę wroga. Są lekkie, proste w użyciu i bardzo groźne.
Skutki eksplozji tego typu ładunków zwykle nie są śmiertelne u dorosłych ludzi, powodują zazwyczaj amputację kończyn dolnych i poważne obrażenia ciała.
W przypadku małych dzieci obrażenia często bywają śmiertelne. Tak samo, jak w przypadku zwierząt.