Pod koniec lat 20. Stalin zaplanował przyspieszenie rewolucji. Pierwsza pięciolatka miała zlikwidować bogate chłopstwo, a resztę zrzeszyć w kołchozach. Postanowiono także znacznie zwiększyć wydajność przemysłu. Robotników należało więc zmusić do pracy ponad normę, nie biorąc jednak pod uwagę faktu, że wykonywali oni ją na starych, pamiętających jeszcze carską epokę, maszynach. Przemęczeni, głodni ludzie i wyeksploatowane urządzenia – to z pewnością groziło wieloma wypadkami. A te z kolei mogły skutkować niepokojami społecznymi.
Czerwony car miał jednak „genialną” wymówkę i jeszcze bardziej błyskotliwy pomysł, jak zaradzić tym problemom: „przyczyną przyszłych nieszczęść będą (…) sabotażyści. Fachowcy i specjaliści, wykształceni jeszcze za cara. Oczywiście nienawidzą dyktatury proletariatu. I szkodzą”. Stalin trafnie postawił na ślepą nienawiść ciemnych mas do ludzi wykształconych i inteligentnych. Znalazł też ujście w tej nienawiści: w ulubionym słowie tłumu „bij”.
Inżynierowie twoim wrogiem!
Czekiści pod wodzą funkcjonariusza służb specjalnych ZSRR najwyższego szczebla, Gienricha Jagody, z ochotą wzięli się więc za realizację stalinowskiego pomysłu. Masowe aresztowania dotknęły profesorów, ekonomistów, specjalistów w dziedzinach nauki i techniki. Państwowa propaganda informowała społeczeństwo, że w kraju działa potężna, podziemna, „przemysłowa” organizacja terrorystyczna licząca 200 tysięcy członków. I gotowa jest do przejęcia władzy!
Efektem tego „polowania na czarownice” był szereg pokazowych procesów. Niektóre z nich zostały starannie wyreżyserowane przez samego Stalina. A jak zareagował prosty lud? Oczywiście oburzeniem, domagając się na wiecach rozstrzelania podłych szkodników.
Nie trzeba chyba dodawać, że skutki tego posunięcia były opłakane dla sowieckiej gospodarki. W fabrykach i kopalniach zabrakło doświadczonych specjalistów. Ponieważ zarządzanie placówkami przejęli ludzie niewykształceni, dochodziło do przestojów w produkcji. Stalin jednak i na to znalazł antidotum – rozkazał dowozić kadrę kierowniczą do zakładów z więzień – a na nocleg odstawiać ich tam z powrotem!
Towarzysz Stalin ruguje nieprzyzwoite sceny
Seks w państwie radzieckim nie istniał, przynajmniej teoretycznie. Zgodnie z oficjalną linią partii prawdziwy bolszewik musiał mieć czyste, niczym nieskalane myśli. To jednak nie przeszkadzało licznym szychom z otoczenia Stalina oddawać się z upodobaniem cielesnym uciechom, niekiedy dość perwersyjnym. Sam dyktator oprócz dwóch żon miał liczne kochanki. Wśród jego wybranek znalazła się i gosposia, z którą ponoć łączył go intymny związek do końca życia.
Dla potrzeb propagandowych Stalin był jednak skromnym, pruderyjnym komunistą. Nawet widok nagich kolan jego córki Swietłany, czy jej zbyt wyzywające spojrzenie na fotografiach, przyprawiały go o wściekłość. Wódz w tych sprawach ingerował również w kino, które uważał za „najważniejszą ze wszystkich sztuk” (rzecz jasna ze względu na bycie głównym narzędziem w utrwalaniu jego posągowego wizerunku).
Pewnego razu sowieckiego dyktatora tak zbulwersował „zbyt namiętny” pocałunek w pierwszej scenie uroczej komedii muzycznej „Wołga, Wołga”, że rozkazał ją wyciąć. Jego urzędnicy, chcąc przypodobać się wodzowi, poszli jeszcze dalej i zakazali jakichkolwiek pocałunków we wszystkich radzieckich filmach!
Podobnie było z drugą częścią ekranizacji o Iwanie Groźnym pt. „Spisek bojarów” w reżyserii Siergieja Eisensteina z 1948 roku. Stalin, który mocno identyfikował się z carem, czuł się zniesmaczony sceną pocałunku Iwana. Podobnie, jak w przypadku poprzedniej kinowej produkcji, uznał ją za zbyt długą i polecił wyciąć. Sam film wzbudził jednak takie kontrowersje w partyjnych kręgach, że odłożono go na półkę i pokazano oficjalnie dopiero w 1958 roku.
Cenzura dyktatora nie ograniczała się tylko do kina. Kiedy podczas opery „Eugeniusz Oniegin” jedna z jej głównych bohaterek, Tatiana, pojawiła się na scenie ubrana tylko w koszulę nocną, wódz miał wykrzyknąć: „Jak kobieta może pokazywać się mężczyźnie w takim stroju?” Nietrudno się domyślić, że w następnych przedstawieniach reżyser zmuszony był ubrać kobietę w nieco bardziej purytański strój.
Czytaj także: Syberia ziemią obiecaną Polaków
Ogrodnicza pasja dyktatora
Jednym z hobby Stalina było pielęgnowanie ogrodu. Spędzał w ten sposób praktycznie każdą wolną chwilę. Do pracy na grządkach zmuszał również swoich partyjnych towarzyszy. Dyktator uważał się wręcz za eksperta w tej dziedzinie. Obok swoich licznych dacz, czyli małych domków letniskowych, polecił zbudować szklarnie, w których sadził… cytrusy. Uwielbiał też róże. Jako zdeklarowany wyznawca „łysenkizmu” uważał, że każda roślina zdolna jest przystosować się do nowych, nawet ekstremalnych warunków. Jak stwierdził Simon Ings w swojej najnowszej książce „Stalin i naukowcy”:
W 1946 roku z wyjątkową pasją skupił się na cytrynach, zlecając ich sadzenie nie tylko na wybrzeżach Gruzji, gdzie radziły sobie całkiem nieźle, ale także w takich miejscach jak Krym, gdzie błyskawicznie wyniszczyły je zimowe mrozy.
Wodza wcale to jednak nie zniechęciło, wprost przeciwnie. W 1949 roku radzieckie gazety doniosły, że uczeni znaleźli sposób, aby zamienić piaszczystą pustynię Kara-kum w kwitnącą plantację bawełny. Podobne próby czyniono już dwadzieścia lat wcześniej, kiedy zbudowano sieć kanałów irygacyjnych doprowadzających do pustyni wodę z wielkich rzek: Amu–darii i Syr–darii. Całe przedsięwzięcie zakończyło się fiaskiem, ponieważ woda, zanim dotarła do plantacji, wyparowywała bądź wsiąkała w piaszczystą glebę. Zaczęło też wysychać Jezioro Aralskie, które dziś wygląda jak pustynia.
Co ciekawe, pogląd, że rośliny można zmusić do życia w nowych dla nich warunkach, próbowano przetestować w praktyce również w stalinowskiej Polsce. W Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Puławach pojawiły się poletka ryżowe. Nasze pegeery również przygotowywały się do podjęcia upraw ryżu na dużą skalę. Niestety, eksperyment był kosztowny, zbiory marne, a na fali odwilży po 1956 roku w ogóle zrezygnowano z tych doświadczeń. I w ten sposób straciliśmy niepowtarzalną okazję, by stać się światową potęgą w produkcji ryżu.
Pierwszy kowboj Hollywood na celowniku towarzysza Stalina
Wiadomo już, że Józef Stalin był wielkim wielbicielem kina. Jego zamiłowanie miało ponadto dość sprecyzowane granice. Uwielbiał on oglądać zwłaszcza filmy historyczne i klasyczne amerykańskie westerny. Był jednak pewien aktor, którego dyktator rzekomo serdecznie nienawidził. A był nim sam John Wayne: znany, zaangażowany politycznie prawicowiec, popierającym antykomunistyczne działania senatora Josepha McCarthy’ego.
Nikita Chruszczow twierdził, że Stalin rozkazał zlikwidować ówczesną ikonę Hollywood. Sowieckie służby w 1951 roku miały nawet wynająć w tym celu dwóch płatnych zabójców. Pewnego dnia pojawili się oni w biurze Johna Wayne’a, podając się za agentów FBI. Nie przewidzieli jednak, że ich zamiary zostały rozszyfrowane przez prawdziwych funkcjonariuszy amerykańskiego kontrwywiadu. Szybko zostali więc aresztowani. Obaj mieli potem poprosić o azyl w Stanach Zjednoczonych.
Jeśli wierzyć Chruszczowowi, takich prób zgładzenia Wayne’a było co najmniej kilka. Czekiści zaprzestali polowania na niego dopiero po śmierci Stalina. Wtedy to władzę w Związku Radzieckim przejął właśnie Nikita Chruszczow i anulował wyrok śmierci, wydany na aktora przez czerwonego cara.
Wielki wódz odkrywa prawdę odkrytą
Przywódca Związku Radzieckiego był bardzo oczytany i posiadał ogromną bibliotekę. Znał się więc na wszystkim. W sprawach związanych na przykład z higieną „odgadnął”, w których miejscach w Moskwie należy postawić publiczne toalety. Znał również skład mydła najlepszego do użytku przez klasę robotniczą. Wiedział również, ile narzędzi będzie potrzebnych do obsługi czołgu T-34. Ba, umiał nawet rozwikłać tak zawiły problem, jak określenie parametrów łopatek sprężarki turbinowej silnika lotniczego AM-35! Mało? Stalin był ponoć również „wybitnym” lingwistą. Boris Bażanow, jeden z jego sekretarzy twierdził, że Wódz:
jest niedokształcony i nie jest w stanie powiedzieć nic rozsądnego i rzeczowego na temat dyskutowanych problemów. (…) Jego przemówienia zawierają mało treści. Mówi z trudem, dobiera słowa wodząc oczami po suficie. Żadnych prac nie pisze; to co uchodzi za jego dzieła, to wystąpienia i przemówienia, wygłaszane przy rożnych okazjach – później sekretarze tworzą ze stenogramów coś w rodzaju literatury.
Ale te wszystkie ułomności nie przeszkodziły w pojawieniu się w 1950 roku drukiem jego pracy zatytułowanej „Marksizm a zagadnienia językoznawstwa”.
Dla jasności, „największy językoznawca świata” – jak wtedy określali go współcześni mu pochlebcy – znał tylko dwa języki: ojczysty gruziński i rosyjski, w którym mówił z wyraźnym gruzińskim akcentem. W związku z publikacją lingwistycznych wynurzeń Wodza, przez ZSRR przewaliło się wówczas istne szaleństwo. Jego tezy okrzyknięto historycznymi, pojawiło się na ich temat mnóstwo prac naukowych, odbyto wiele sesji, również w naszym kraju. Tymczasem, cytując profesora Leszka Kołakowskiego, Stalin po prostu odkrył, że:
francuscy kapitaliści mówią po francusku, a francuscy robotnicy także po francusku, nie zaś w innym języku, oraz że Rosjanie przed 1917 rokiem mówili po rosyjsku, a po 1917 roku także po rosyjsku, nie zaś w innej mowie.
Ze Stalina był rzeczywiście błyskotliwy intelektualista, nieprawdaż?
Bibliografia:
- Boriew Jurij, Prywatne życie Stalina, Oficyna Literacka Rój, Warszawa 1989.
- Castleden Rodney, Krwawi mordercy, maniacy szaleni i nienawistni – Od starożytności do czasów współczesnych, Bellona, Warszawa 2008.
- Ings Simon, Stalin i naukowcy, Agora, Warszawa 2017
- Kenez Peter, Odkłamana historia Związku Radzieckiego, Bellona, Warszawa 2008.
- Köhler Piotr, Łysenkizm w botanice polskiej, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki”, tom 53/2 2008.
- Kołakowski Leszek, Główne nurty marksizmu tom 3, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009.
- Mawdsley Evan, Czas Stalina, Bellona, Warszawa 2012.
- Montefiore Sebag Simon, Stalin. Dwór czerwonego cara, Wydawnictwo MAGNUM, Warszawa 2004.
- Radziński Edward, Stalin, Wydawnictwo MAGNUM, Warszawa 2003.
- Stalin Józef, Marksizm a zagadnienia językoznawstwa, Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski), Warszawa 2005.
- Szczepański Tadeusz, Stalin i filmowcy, plik pdf. dostęp 4 listopada 2017.
Dariusz Kaliński - specjalista od II wojny światowej i działań sił specjalnych, a także jeden z najpoczytniejszych w polskim internecie autorów z tej dziedziny. Od 2014 roku stały publicysta "Ciekawostek historycznych.pl". W 2017 roku opublikował bestsellerową "Czerwoną zarazę", a w sierpniu 2018 roku na księgarskie półki trafił "Bilans krzywd". Współautor "Polskich triumfów" i "Polskich bogów wojny".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.