Rosyjski historyk i politolog Stanisław Morozow od kilkunastu lat propaguje koncepcję, według której na przełomie lat 1934 i 1935 Polska, Niemcy i Japonia szykowały koalicyjną wojnę przeciw Związkowi Sowieckiemu.
Pomysł ten, rozwijany w kolejnych publikacjach Morozowa, był najpierw hipotezą roboczą, z czasem zaś zmienił się w ustalony fakt naukowy, który wszedł do oficjalnej narracji państwa rosyjskiego i jest wykorzystywany w jego polityce historycznej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koncepcja Morozowa
Oto co twierdzi profesor Morozow. Każde z wymienionych państw było żywo zainteresowane w osłabieniu, a nawet zniszczeniu ZSRR. Rządzący Polską Józef Piłsudski chciał zrealizować swój plan federacji państw Europy Wschodniej, która odsunęłaby Rosję od granic Rzeczypospolitej i zepchnęła ją do strategicznej defensywy, a z Polski uczyniła regionalne mocarstwo (w wersji Morozowa nie chodzi o federację, tylko przyłączenie Litwy oraz sowieckiej Ukrainy i Białorusi).
Z kolei rządzący Niemcami od 1933 roku Adolf Hitler nie ukrywał, że jego politycznym celem jest atak na ZSRR, zniszczenie komunizmu i zdobycie dla milionów Niemców przestrzeni życiowej na wschodzie.
Natomiast Japonia poszukująca surowców oraz rynków zbytu dla swojego przemysłu wyraźnie spoglądała na sowiecki Daleki Wschód – pełen bogactw mineralnych, słabo obsadzony wojskiem (większość jednostek umieszczono przy zachodnich granicach), w dodatku z ludnością wrogo nastawioną do sowieckiej władzy.
Antybolszewicka krucjata
Wszystko to miało ponoć czynić Warszawę, Berlin i Tokio naturalnymi sojusznikami. W styczniu 1933 roku Polska i hitlerowskie Niemcy podpisały deklarację o niestosowaniu przemocy i rozpoczęły politykę zbliżenia.
Moskwa była przekonana, że deklaracja zawierała tajną klauzulę o współpracy wojskowej skierowanej przeciw ZSRR. Jakby na potwierdzenie tego, w marcu 1934 roku angielska gazeta "Week" zamieściła informację o tajnych planach rozbioru ZSRR przygotowywanych podobno przez Niemcy i Polskę.
Dla Hitlera współpraca z Polską była koniecznością wobec planowanej przez niego wojny z Rosją. Siły niemieckie musiały bowiem przejść przez terytorium polskie, by uderzyć na Sowietów. Pozyskanie do idei antybolszewickiej krucjaty Warszawy z jej silną (na początku lat 30.) i cieszącą się dobrą opinią armią było ze wszech miar pożądane.
Z kolei Piłsudski duże nadzieje wiązał z Japonią. Prócz osobistych doświadczeń związanych z wojną rosyjsko-japońską 1905 roku wpływało na to przekonanie, że konflikt japońsko-sowiecki jest nieunikniony. Z tego powodu Tokio traktowane było przez niego jako oczywisty sojusznik Polski. Od 1928 roku działał tam energicznie attaché wojskowy mjr Henryk Janusz Floyar-Rajchman, któremu udało się doprowadzić do podpisania umów regulujących współpracę sztabów obu krajów.
Najpierw uderzy Japonia
Według rosyjskiego historyka plan Piłsudskiego był następujący: jako pierwsza zaatakować miała na Dalekim Wschodzie Japonia. Analogicznie do wydarzeń wojny 1905 roku armia cesarska miała mieć przewagę i zadać Sowietom serię poważnych klęsk. To zdemoralizowałoby wojsko i wywołało niezadowolenie ludności. Wtedy od zachodu na osłabione państwo uderzyłyby wspólnie Polska i Niemcy, doprowadzając do upadku władzy sowieckiej i pokonania ZSRR.
Inne zdanie mieli ponoć sami Japończycy, którzy przyznawali, że ich armia nie jest jeszcze gotowa do ataku. Zastrzegali też, że rozpoczną działania tylko wtedy, gdy będą mieli pewność, iż dzień po ich ataku koalicja polsko-niemiecka uderzy na zachodnie granice ZSRR, by nie dopuścić do przerzucenia sił sowieckich na front wschodni.
Brak przygotowania wojskowego podkreślały też według Morozowa Niemcy, które musiały dopiero odbudować swoją armię skrępowaną ograniczeniami traktatu wersalskiego. Co więcej brakowało im odpowiednich zasobów ropy naftowej potrzebnej do prowadzenia wojny. Wszystkie te czynniki sprawiły, że plan koalicyjnego ataku na ZSRR nie doszedł do skutku.
Wysoko postawiony urzędnik
Na czym prof. Morozow oparł te rewelacje, nieznane polskim (i innym) historykom? Wyjaśnia to Marek Świerczek, autor wydanej właśnie książki Krucjata 1935. Wojna, której nigdy nie było:
Jak się wydaje, głównym (w odniesieniu do kluczowych elementów swojej narracji wręcz jedynym) źródłem jest dla Morozowa zawartość tzw. archiwum Stalina, w którym odnalazł kilka raportów agenta INO OGPU, którym był nienazwany wysoko postawiony urzędnik polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, będący – osobliwość operacyjna! – osobiście znany Stalinowi.
Czytaj więcej: Wywiad NATO ujawnia. Kolosalne straty Rosjan
Prowadzi to do wniosku, że w bezpośrednim otoczeniu Józefa Piłsudskiego działał na początku lat 30. sowiecki szpieg przekazujący do Moskwy cenne informacje z samych szczytów polskiej władzy. Czy to możliwe? Oddajmy raz jeszcze głos autorowi książki:
Zarówno używane przez sowieckie INO [Inostrannyj Otdieł – Oddział Zagraniczny sowieckiej policji politycznej OGPU – przyp. PS] określenia (poważne źródło, źródło w otoczeniu Piłsudskiego, czy wreszcie "znane Wam źródło" – osobiście Stalinowi), jak i charakter tematyki i cytowanych bądź charakteryzowanych przez agenta postaci wskazują na bardzo wysokie uplasowanie w strukturze administracji państwowej RP. Dobór i ekskluzywna wiedza jednoznacznie pozwalają na ulokowanie źródła w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP.
Yamawaki gości u Piłsudskiego
O czym donosił do Moskwy ów wysoko postawiony szpieg? W raportach opisywał m.in. polsko-francuskie kontakty dyplomatyczne, np. rozmowę Piłsudskiego z ministrem spraw zagranicznych Louisem Barthou z 23 kwietnia 1934 roku.
Znalazły się tam również informacje o postępującym zbliżeniu polsko-niemieckim, np. zapowiedź zerwania przez Warszawę sojuszu z Francją i zawarcia sojuszu obronnego z Niemcami wymierzonego w ZSRR, trwające podobno prace nad oparciem wyposażenia Wojska Polskiego na produkcji niemieckiego przemysłu zbrojeniowego oraz zapowiedź podpisania przez Warszawę i Berlin umów gospodarczych.
Z kolei w raporcie z 5 września 1934 roku warszawski agent pisał m.in. o planowanym na październik przybyciu do Berlina japońskiej misji wojskowej w celu przystąpienia do porozumienia polsko-niemieckiego. Donosił też, że "Japoński attaché wojskowy, płk Yamawaki, często gości u Piłsudskiego i nawet spędził sześć dni w majątku Pikieliszki pod Wilnem".
Dalej szpieg pisał, że w październiku lub listopadzie rząd japoński zawrze pokój z Chinami, by zabezpieczyć sobie tyły na wypadek wojny z ZSRR. Do antysowieckiego sojuszu Warszawa miała też jego zdaniem próbować wciągnąć Węgry. W tym celu Węgrzy dostali ponoć nawet obietnicę odzyskania ziem utraconych na rzecz Czechosłowacji.
Nieuchronna wojna japońsko-sowiecka
Raport z 18 października 1934 roku zawierał m.in. informację o panującym w Warszawie przekonaniu, iż wojna japońsko-sowiecka jest nieuchronna i zacznie się najpóźniej w 1935 roku. Szpieg pisał, że najbardziej wpływowi ludzie z bloku rządowego, m.in. Walery Sławek, Ignacy Matuszewski, Adam Koc, Kazimierz Świtalski, Tadeusz Schaetzel, są za sojuszem wojskowym z Niemcami i mają przy tym wsparcie kierownictwa Wojska Polskiego.
Czy przesyłane z Warszawy do Moskwy raporty były autentyczne? Wiadomo przecież skądinąd, że sowieckie służby specjalne chętnie uciekały się do fałszowania dokumentów (w tym także własnych), by wprowadzić w błąd obce wywiady. Autor Krucjaty 1935 dokonał szczegółowej analizy treści i formy tych meldunków i doszedł do następującego wniosku:
Można przyjąć, że raporty polskiego źródła mogą być autentycznymi dokumentami, które kierownictwo INO przekazało Stalinowi, uprzedzając o śmiertelnym niebezpieczeństwie grożącym bolszewikom.
Pierwszy podejrzany
Zadajmy teraz najważniejsze pytanie: kto mógł być sowieckim szpiegiem działającym w otoczeniu marszałka Piłsudskiego? Na podstawie swoich analiz Marek Świerczek typuje trzy osoby.
Pierwsza to Wiktor T. Drymmer, były żołnierz i oficer wywiadu, w latach 30. dyrektor Wydziałów Personalnego i Konsularnego MSZ, bliski współpracownik Józefa Becka. Człowiek o bardzo ciekawym życiorysie, co do którego historycy wysuwają ostrożne przypuszczenia, że mógł być sowieckim agentem.
Drymmer był zaprzyjaźniony z dwoma oficerami, którzy poszli na współpracę z Moskwą – Wiktorem Marczewskim i Wiktorem Steckiewiczem – i być może został przez nich zwerbowany. Świadczą o tym rozmaite poszlaki; pewności jednak nie ma.
Podejrzani numer dwa i trzy
Osoba druga to Tadeusz Kobylański, również oficer wywiadu i dyplomata, m.in. attaché wojskowy przy poselstwie polskim w Moskwie. Informacje o jego pozyskaniu pojawiają się w rozmaitych opracowaniach i źródłach rosyjskich.
Kobylański był nałogowym graczem w karty i miłośnikiem hucznych imprez, uwikłanym w rozmaite skandale towarzyskie, w dodatku miał skłonności homoseksualne, co mógł wykorzystać obcy wywiad.
Miał zostać zwerbowany podczas swojej służby w Moskwie przez por. rez. Tadeusza Kowalskiego, pracownika polskiego poselstwa, który wcześniej przeszedł na stronę Sowietów. Ten Kowalski to zresztą trzeci proponowany kandydat na szpiega – choć najmniej prawdopodobny. Autor Krucjaty 1935 pisze:
Istniał silny związek między trzema oficerami Oddziału II SG WP, tj. Kobylańskim, Drymmerem i Kowalskim: wszyscy oni zaczynali w POW, wszyscy pracowali w wywiadzie polskim na ZSRS, kontaktując się stale z ludźmi pozostającymi pod pełną kontrolą operacyjną OGPU, wszyscy mieli określone cechy charakterologiczne, przejawiające się w bujnym życiu towarzyskim, i wszyscy ostatecznie podjęli pracę w polskim MSZ.
Fakt zwerbowania Tadeusza Kobylańskiego znajduje potwierdzenie w jednym z pism późniejszego szefa NKWD Nikołaja Jeżowa. Jak konkluduje Marek Świerczek w książce Krucjata 1935:
Pozostaje tylko jeden uprawniony logicznie wniosek: niezwykle wpływowy w II RP Tadeusz Kobylański, pozostający w kontakcie z najwyższymi urzędnikami II RP i wyznaczający politykę Rzeczypospolitej Polskiej wobec ZSRR, był sowieckim agentem. (…)
Dokumenty z archiwum Stalina wydają się jednoznacznym potwierdzeniem posiadania przez OGPU źródła bardzo wysoko umiejscowionego w MSZ i – pośrednio – w strukturze ówczesnej władzy RP.
Dalsze losy Drymmera i Kobylańskiego
Jakie były dalsze losy dwóch najbardziej prawdopodobnych sowieckich agentów w polskim MSZ? Nigdy nie zostali zdemaskowani. Drymmer po wejściu do ministerstwa w 1929 roku zdobył silną pozycję.
Kierował polityką kadrową, koordynował sprawy mniejszości żydowskiej, przygotowywał organizację dywersyjną na wypadek wojny. Był nawet nazywany szarą eminencją ministerstwa. Po wrześniu 1939 roku został odsunięty przez rząd Sikorskiego. Pozostał na emigracji, mieszkał w Kanadzie, pracował jako tapicer.
Z kolei Tadeusz Kobylański był w MSZ wicedyrektorem Departamentu Polityczno-Ekonomicznego, a potem naczelnikiem Wydziału Wschodniego i współkształtował politykę Polski wobec ZSRR. Po klęsce wrześniowej nie uzyskał przydziału do wojska. Wyjechał do Brazylii, gdzie zmarł w 1967 roku.
Bibliografia
- Krzysztof Rak, Piłsudski między Stalinem a Hitlerem, Bellona 2021.
- Marek Świerczek, Krucjata 1935. Wojna, której nigdy nie było, Fronda 2021.
- Marek Świerczek, Udział Wiktora Tomira Drymmera w aferze MOCR-Trust w świetle jego artykułu z 1965 r. pt. "Trust". Wstęp do analizy, "Przegląd Bezpieczeństwa Wewnętrznego" 10/2014.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.