Cenimy Twoją prywatność

Kliknij "AKCEPTUJĘ I PRZECHODZĘ DO SERWISU", aby wyrazić zgodę na korzystanie w Internecie z technologii automatycznego gromadzenia i wykorzystywania danych oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez Wirtualną Polskę, Zaufanych Partnerów IAB (883 partnerów) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów (405 partnerów) a także udostępnienie przez nas ww. Zaufanym Partnerom przypisanych Ci identyfikatorów w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej. Możesz również podjąć decyzję w sprawie udzielenia zgody w ramach ustawień zaawansowanych.


Na podstawie udzielonej przez Ciebie zgody Wirtualna Polska, Zaufani Partnerzy IAB oraz pozostali Zaufani Partnerzy będą przetwarzać Twoje dane osobowe zbierane w Internecie (m.in. na serwisach partnerów e-commerce), w tym za pośrednictwem formularzy, takie jak: adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń i identyfikatory plików cookies oraz inne przypisane Ci identyfikatory i informacje o Twojej aktywności w Internecie. Dane te będą przetwarzane w celu: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostępu do nich, wykorzystywania ograniczonych danych do wyboru reklam, tworzenia profili związanych z personalizacją reklam, wykorzystania profili do wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profili z myślą o personalizacji treści, wykorzystywania profili w doborze spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, poznawaniu odbiorców dzięki statystyce lub kombinacji danych z różnych źródeł, opracowywania i ulepszania usług, wykorzystywania ograniczonych danych do wyboru treści.


W ramach funkcji i funkcji specjalnych Wirtualna Polska może podejmować następujące działania:

  1. Dopasowanie i łączenie danych z innych źródeł
  2. Łączenie różnych urządzeń
  3. Identyfikacja urządzeń na podstawie informacji przesyłanych automatycznie
  4. Aktywne skanowanie charakterystyki urządzenia do celów identyfikacji

Cele przetwarzania Twoich danych przez Zaufanych Partnerów IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów są następujące:

  1. Przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich
  2. Wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru reklam
  3. Tworzenie profili w celu spersonalizowanych reklam
  4. Wykorzystanie profili do wyboru spersonalizowanych reklam
  5. Tworzenie profili w celu personalizacji treści
  6. Wykorzystywanie profili w celu doboru spersonalizowanych treści
  7. Pomiar efektywności reklam
  8. Pomiar efektywności treści
  9. Rozumienie odbiorców dzięki statystyce lub kombinacji danych z różnych źródeł
  10. Rozwój i ulepszanie usług
  11. Wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru treści
  12. Zapewnienie bezpieczeństwa, zapobieganie oszustwom i naprawianie błędów
  13. Dostarczanie i prezentowanie reklam i treści
  14. Zapisanie decyzji dotyczących prywatności oraz informowanie o nich

W ramach funkcji i funkcji specjalnych nasi Zaufani Partnerzy IAB oraz pozostali Zaufani Partnerzy mogą podejmować następujące działania:

  1. Dopasowanie i łączenie danych z innych źródeł
  2. Łączenie różnych urządzeń
  3. Identyfikacja urządzeń na podstawie informacji przesyłanych automatycznie
  4. Aktywne skanowanie charakterystyki urządzenia do celów identyfikacji

Dla podjęcia powyższych działań nasi Zaufani Partnerzy IAB oraz pozostali Zaufani Partnerzy również potrzebują Twojej zgody, którą możesz udzielić poprzez kliknięcie w przycisk "AKCEPTUJĘ I PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub podjąć decyzję w sprawie udzielenia zgody w ramach ustawień zaawansowanych.


Cele przetwarzania Twoich danych bez konieczności uzyskania Twojej zgody w oparciu o uzasadniony interes Wirtualnej Polski, Zaufanych Partnerów IAB oraz możliwość sprzeciwienia się takiemu przetwarzaniu znajdziesz w ustawieniach zaawansowanych.


Cele, cele specjalne, funkcje i funkcje specjalne przetwarzania szczegółowo opisujemy w ustawieniach zaawansowanych.


Serwisy partnerów e-commerce, z których możemy przetwarzać Twoje dane osobowe na podstawie udzielonej przez Ciebie zgody znajdziesz tutaj.


Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać wywołując ponownie okno z ustawieniami poprzez kliknięcie w link "Ustawienia prywatności" znajdujący się w stopce każdego serwisu.


Pamiętaj, że udzielając zgody Twoje dane będą mogły być przekazywane do naszych Zaufanych Partnerów z państw trzecich tj. z państw spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego.


Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, ograniczenia, przeniesienia przetwarzania danych, złożenia sprzeciwu, złożenia skargi do organu nadzorczego na zasadach określonych w polityce prywatności.


Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że pliki cookies będą umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. W celu zmiany ustawień prywatności możesz kliknąć w link Ustawienia zaawansowane lub "Ustawienia prywatności" znajdujący się w stopce każdego serwisu w ramach których będziesz mógł udzielić, odwołać zgodę lub w inny sposób zarządzać swoimi wyborami. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych osobowych znajdziesz w polityce prywatności.

pogoda
Warszawa
Herbert Gnaś | 
aktualizacja 

Największy hochsztapler PRL-u. Trudno uwierzyć, że ktoś mógł się nabrać

Mogłoby się wydawać, że w XX wieku ktoś taki nie miał prawa się uchować. A jednak szokująco wiele osób uwierzyło w fałszywego konsula Austrii. Kim był naprawdę?

Największy hochsztapler PRL-u. Trudno uwierzyć, że ktoś mógł się nabrać
Czesław Śliwa (Kadr z programu, YouTube)

Urodził się 18 lipca 1935 roku w Rzeszowie. Jego ojciec prowadził tam gorzelnię. Bohater naszej opowieści nazywał się Czesław Śliwa, choć przedstawiał się inaczej.

Jak podawał, jego rodzice byli Żydami, a ojciec nazywał się Ascher Juda Silber. Sam Śliwa miał się naprawdę nazywać Jacek Silber. Kiedy nadeszły tragiczne lata II wojny światowej, miał zostać oddany polskiej rodzinie.

Skąd zaś wzięło się to – według niego – fałszywe nazwisko? Otóż do końca wojny dzięki fałszywym dokumentom ukrywał się właśnie jako Czesław Śliwa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Gwóźdź do trumny. Nie ma szansy". Duchowny o fali apostazji wśród młodych

Aczkolwiek, jak pisze Agnieszka Żądło, zgodnie z aktami sądowymi i zeznaniami świadków nazywał się tak od urodzenia. W każdym razie po wojnie wyjechał do Bytomia i Wałbrzycha, by rozpocząć swoją hochsztaplerską "karierę".

Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie inżyniera

Z początku pracował w zakładzie krawieckim. Ale to zajęcie zdecydowanie było poniżej jego twórczych możliwości. Można wręcz nazwać je artystycznymi, bo aktorskimi. Zaczął od tego, że sam siebie "awansował", wystawiając sobie sfałszowane dokumenty poświadczające, że uzyskał tytuł magistra inżyniera włókiennictwa. Widniało na nich nazwisko Jacek Elizeusz Zilbercfaig. W rzeczywistości nie miał nawet matury.

Później postanowił zrobić z siebie górnika. I oczywiście ponownie sfabrykował dyplom. W międzyczasie w 1958 roku wziął ślub. I to go zgubiło. Tym razem przeholował i wystąpił na ceremonii w galowym mundurze górniczym. Zresztą nie tylko tam.

Ludziom, a zwłaszcza śledczym zaczęło coś nie grać. Bo i były ku temu powody. W mundurze Śliwa paradował po Wałbrzychu, reklamując się jako inżynier zatrudniony w Dolnośląskim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego i oferując pomoc w zakupie… samochodu na raty. Inkasując zaliczki, wystawiał rachunki ze sfałszowaną pieczęcią DS ZWP Dział Handlowy, Wałbrzych!

Ale to jeszcze nie koniec. W tym okresie Śliwa zawitał bowiem również do Krakowa. Tutaj z kolei twierdził, że ma znajomych wśród kadry profesorskiej tamtejszej Akademii Górniczo-Hutniczej i oferował… dyplomy inżynierskie.

Oczywiście ponownie z pokwitowaniami z pieczątką uczelni. Łącznie na tych wszystkich szemranych biznesach zarobił co najmniej 250 000 złotych! Przynajmniej na tyle opiewała kwota zgłoszona przez tych, którzy przełamali wstyd i zgłosili się do Milicji Obywatelskiej.

W końcu śledczy postanowili go sprawdzić i prawda wyszła na jaw. Śliwę skazano na 7 lat więzienia. Na swoją obronę oznajmił, że nigdy nie oszukał uczciwego człowieka, a jedynie kombinatorów. W międzyczasie żona postanowiła się z nim rozwieść.

Na wnuczka? Policjanta? Na uratowanego z okupacji!

W końcu wyszedł z więzienia. Niezrażony kontynuował swoją twórczą działalność, podszywając się pod przedstawicieli kolejnych profesji. Do naciągania ludzi, od których wyłudzał pieniądze, i fałszowania czego się da (w czym doszedł do perfekcji) nie zniechęcił go nawet kolejny wyrok, który dostał w 1966 roku. Postanowił wówczas "zostać" dostawcą płaszczy ortalionowych. Które pomimo wzięcia zapłaty nigdy do klientów nie trafiły.

Tym razem zwolniono go warunkowo w 1969 roku. I w jego głowie powstał pomysł na kolejny numer. Jak podaje Agnieszka Żądło: przypomniał sobie, że przecież mógł być uratowany w czasie wojny.

Polegało to na tym, że upatrywał sobie ofiarę i serdecznie witał się z takim człowiekiem, twierdząc, że tamten ocalił mu życie. Następnie oznajmiał, że zamierza się odwdzięczyć darowizną w wysokości kilku tysięcy dolarów. I nawet umawiał w tym celu adwokata.

Sam zamierzał niby to wyjechać za granicę i prosił w międzyczasie o "drobne" pożyczki w złotówkach. A to na jakiś przejazd, a to na cło, samochód itp. Co to jest w porównaniu do tylu dolarów? Zanim ofiara się orientowała, cwaniak znikał z kilkudziesięcioma tysiącami złotych.

Łże-konsulRolę swojego życia miał jednak dopiero odegrać. Pozwoliła mu ona oszukać wiele osób na naprawdę wysokie sumy. A przy okazji narodził się na nowo. Jacek Silber zniknął, pojawił się Jacek Ben Silberstein.

Austriacki konsul, zamieszkały w Wiedniu Żyd z długą brodą, który pojawił się w Polsce w 1969 roku. Zaczął "rekrutować" pracowników do placówki, którą miał założyć we Wrocławiu. Nie interesowały go kompetencje, a jedynie to, czy chcą dobrze zarobić. No i od czasu do czasu pożyczyć mu drobną sumę – dopóki nie przyjdą fundusze z Austrii.

Tymczasowo zainstalował się w najlepszym wtedy (i najdroższym) wrocławskim hotelu "Monopol". Zapowiedział tam, że wszelkie rachunki w swoim czasie zostaną uregulowane przez austriacki rząd. Zawsze szarmancki i hojny, oczywiście za cudze pieniądze lub na kredyt.

Sam potem dziwił się, że tak łatwo mu szło oszukiwanie wszystkich ludzi i nikomu nie przyszło do głowy go zweryfikować. Jak wspomina Agnieszka Żądło, ponoć kierownictwo PZPR usunęło później z akt sprawy informacje, które mogły skompromitować w tym kontekście ważne osoby w państwie. Jakie? Tego już nigdy się nie dowiemy.

Szczytem wszystkiego było to, że Prezydium Rady Narodowej miasta Krakowa zaczęło rozważać wyrzucenie z pewnego pałacyku zlokalizowanej tam wtedy szkoły czy przedszkola, ponieważ konsul w imieniu Austrii zażyczył sobie jego zwrotu.

Było jednak coś, co przebiło i ten wyczyn. Otóż Jackowi Ben Silbersteinowi udało się nawet złożyć w Radzie Państwa… listy uwierzytelniające! Profesjonalnie napisane ołówkiem na kartce z zeszytu…

Było miło, ale się skończyło

Lecz w końcu – chciałoby się powiedzieć: nareszcie! – ktoś zaczął zadawać pytania. Urząd Rady Ministrów postanowił potwierdzić u źródła fakt otwarcia nowego konsulatu. "Monopol" zechciał się upewnić, czy aby na pewno Austria wynajęła pokój "konsulowi" i czy za niego zapłaci? A było za co – kwota opiewała już na 600 tysięcy złotych! Takich niewygodnych dla Śliwy pytań przybywało. Wysłano za nim radiowozy MO.

Otoczono go na rogatkach Krakowa, 28 listopada 1969 roku. Wraz z nim w samochodzie znajdowała się Elżbieta B., studentka germanistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, która dla pracy w "konsulacie" rzuciła studia. Próbował jeszcze numeru z podrobionymi paszportami dyplomatycznymi, ale tym razem to nic nie dało.

Ostatni numer mu nie wyszedł

Osadzono go w więzieniu w Wołowie, lecz postanowił się stamtąd wydostać. Wykorzystał w tym celu metodę "na połyk", czyli połknął metalowy przedmiot, aby wymusić przewiezienie go do szpitala.

Znając jego kartotekę, strażnicy z początku nie chcieli dać się nabrać na jego bóle brzucha, ale w końcu Śliwa został zbadany i rzeczywiście trafił do szpitala. Cała akcja nie wyszła mu jednak na zdrowie. Zmarł 18 listopada 1971 roku. Pochowano go na szpitalu komunalnym we Wrocławiu, lecz jego grób już nie istnieje. Zlikwidowano go w 1994 roku, ponieważ nie był opłacany.

Zatrzymano go, a wiosną 1970 roku za wszystkie jego oszustwa, w tym wyłudzenie "na konsula" sum na łączną kwotę opiewającą na 500 000 złotych, skazano go (ponownie) na 7 lat więzienia. Dodatkowo zasądzono mu 200 000 złotych grzywny, a ponieważ oczywiście nie był w stanie zapłacić, do wyroku dodano mu jeszcze 3 lata.

W gazetach pisano: W uzasadnieniu sąd podkreślił wielką szkodliwość społeczną przestępczej działalności skazanego Czesława Śliwy, który pomimo spędzenia 1/3 swojego życia w więzieniu, nie wyciągnął z poprzednich kar właściwych wniosków.

Coś jednak po nim zostało. Jego postać została unieśmiertelniona w dwóch filmach. Jeszcze za jego życia za zgodą ministra sprawiedliwości Krzysztof Gradowski nakręcił o Śliwie film dokumentalny Konsul i inni, w którym oprócz samego hochsztaplera pojawiły się również oszukane przez niego osoby.

Natomiast w 1989 roku Mirosław Bork nakręcił film fabularny Konsul z Piotrem Fronczewskim w roli tytułowej. Jest to komedia, w której – jak trafnie napisała Wanda Konarska – śmiejemy się z samych siebie. Natomiast o dorosłym życiu Czesława Śliwy naprawdę można powiedzieć, że reżyserował je w każdym dosłownie momencie, by jednocześnie popisowo zagrać w nim główną rolę.

Źródło:ciekawostkihistoryczne.pl
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Znaleziono ciało w rzece na granicy. To może być imigrant
"Przeklęty" motyl wybudził się ze snu. Leśnicy mówią, co oznacza jego obecność
Wysyp bursztynów na Bałtyku. "Garściami zbieracie, tylko pozazdrościć"
Niepokój na Wyspach. Obawiają się Rosjan. Mówią o zestawach przetrwania
Ukraińcy zlikwidowali "Amura". Odpowiadał za ataki dronów
Roztrzaskał się na drzewie. Tyle zostało z alfy romeo. Zginął 27-latek
10 produktów mięsnych pilnie wycofanych ze sklepów. Sieć wydała komunikat
Tragedia na przejeździe. "Zignorował znak STOP"
Pokazała umowę przed weselem. Burza w sieci
Zginął z kolegą na dachu metra. To zrobiła rodzina
To zdjęcie chwyta za serce. Grzała ją przez dwie godziny
"Nasz Bałtyk zadziwia". Nagranie niesie się po sieci
KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić