Obserwując sytuację w Rosji, niektórzy zaczęli wierzyć w obalenie władzy Władimira Putina. Doniesienia pochodzące od samych wagnerowców już wcześniej wskazywały jednak, że grupy rosyjskich żołnierzy oddawały broń i odpuszczały najemnikom. Czy to oznacza, że Prigożyn w ogóle miał szansę obalić rządy na Kremlu?
Od szefa Grupy Wagnera bije ogromna pewność siebie i zapowiedzi rozliczenia Siergieja Szojgu (szefa MON) i szefa Sztabu Generalnego Walerija Gierasimowa. Były wagnerowiec, z którym skontaktowało się o2.pl, od początku jednak sceptycznie odnosił się do powodzenia buntu. Uważał, że Prigożyn przelicytował.
- Prigożyn po raz kolejny przecenił swój geniusz - mówił o2.pl Marat Gabidullin, były członek Grupy Wagnera, obecnie mieszkający we Francji pisarz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gabidullin podkreślał jednak, że Władimirowi Putinowi nie na rękę byłoby pozbycie się Prigożyna i próby walki z szefostwem Grupy Wagnera. Ten patowy stan doprowadził do niespotykanej w Rosji sytuacji. Oligarcha i dyktator musieli... liczyć się z opinią społeczeństwa.
W tych okolicznościach, które mamy, jego śmierć nie jest Putinowi na rękę. Teraz chyba zmuszeni są liczyć się z opinią mas społecznych - uważa były wagnerowiec.
Co zrobi ostatecznie dyktator, obstawiał rozmówca o2.pl, zanim sytuacja się rozstrzygnęła. Władimir Putin nie postępuje ostatnio racjonalnie i to może doprowadzić do bardzo poważnego konfliktu — uważa rozmówca o2.pl
Putin stoi przed wyborem, ale trudno powiedzieć, jaką podejmie decyzję. Prigożyn próbuje zmusić go do konkretnych działań. Biorąc pod uwagę, że prezydent ostatnio podejmuje dziwne decyzje i zachowuje się jak szaleniec, to może się to przerodzić w poważny rozlew krwi i katastrofę - zakończył Marat Gabidullin
Sam Władimir Putin używał bardzo mocnych słów w stosunku do puczystów. Nazywał bunt ciosem w plecy i zdradą. Dyktator twierdził też, że podczas operacji specjalnej (tak w Rosji nazywa się wojnę z Ukrainą - przyp. red.) należy odrzucić wszelkie spory.
Pucz w Rosji
"Bunt" zaczął się w piątek (23 czerwca) od domniemanego ataku regularnego wojska rosyjskiego na bazy wagnerowców w obwodzie chersońskim. Do wszystkich informacji w tym temacie należy jednak podchodzić z ostrożnością.
Jest nas 25 tysięcy. Czas wyjaśnić, dlaczego doszło do ludobójstwa. Dołączajcie do nas. Wspólnie powstrzymamy zło, które niosą wojskowi przywódcy kraju - ogłosił Jewgienij Prigożyn.
Jego słowa były szokiem dla rosyjskiej opinii publicznej i samego Kremla. Wojsko wyjechało na ulice w największych miastach w Rosji, a w samej Moskwie rozpoczęła się, jak podają media, operacja "Twierdza". Polega ona na zaostrzeniu środków bezpieczeństwa, co ma na celu ochronę dygnitarzy w razie stanu zagrożenia.
Przez kilkanaście godzin buntu, Grupa Wagnera miała przejąć kontrolę nad kilkoma miejscowościami. Największą "zdobyczą" w sobotni poranek był Rostów nad Donem, który jest kluczowym hubem logistycznym dla regularnych wojsk walczących na terenie Ukrainy. Ciężko uzbrojeni wagnerowcy mieli pojawić się także w Woroneżu.
Ostatecznie jednak sprawa przysłowiowo rozeszła się po kościach. Po całodziennych negocjacjach, w których uczestniczył m.in. Aleksander Łukaszenka, wagnerowcy wrócili do baz, a marsz na Moskwę uznano za zawieszony.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.