Syryjskie Centrum Praw Człowieka poinformowało o kolejnym już w tym roku nalocie Izrael na Syrię. W nocy z 12 na 13 stycznia przeprowadzono ponad 18 ataków, w wyniku których zginęło co najmniej siedmiu syryjskich żołnierzy i 16 sprzymierzonych bojowników.
Czytaj także: Okropne wieści z WHO. Jest naprawdę źle
Najbardziej ucierpiała wschodnia część kraju. Al-Dżazira informuje, że ataki miały miejsce od miasta Deir Az Zor po pustynię al-Bukamal na granicy syryjsko-irackiej. W tym regionie miały znajdować się składy militarne należące do libańskiego ruchu Hezbollah i Brygady Fatymidów, która składa się z proirańskich bojowników afgańskich.
W nalotach ucierpiało również 28 żołnierzy. Obecnie znajdują się w szpitalu, część z nich jest stanie krytycznym.
Associated Press informuje, że informacji niezbędnych do dostarczenia nalotu dostarczył Izraelowi amerykański wywiad. Głównym celem miały być magazyny przeznaczone dla komponentów wspierających irański program nuklearny.
Izraelskie wojsko nie skomentowało jeszcze ataków. Syryjska państwowa agencja informacyjna SANA poinformowała o nalotach, nie podając jednak szczegółowych informacji. Oświadczono, że "skutki agresji są weryfikowane".
Ataki były drugą falą izraelskich nalotów na Syrię w niecały tydzień. Ostatnie naloty z 7 stycznia skierowane były na pozycje w południowej Syrii i na południe od stolicy Damaszku. Zginęło wtedy 3 żołnierzy.