W piątkowy wieczór w Moskwie doszło do groźnych starć imigrantów z Tadżykistanu z policją. Ta zrobiła nalot na słynny bazar Sadowod, gdzie łatwo znaleźć i wyłapać osoby, które nielegalnie przebywają w kraju. W Rosji zaczęto je wyłapywać, a potem wysyłać na wojnę do Ukrainy. Albo też, zgodnie z prawem i wbrew ich woli, przymusowo deportować.
Atmosfera zrobiła się gęsta, gdy jeden z taksówkarzy nie zatrzymał się na polecenie mundurowych. Ci użyli tasera i aresztowali chłopaka, co nie spodobało się handlarzom. Tłum wściekłych Tadżyków otoczył radiowóz, niektórzy popychali i wyzywali funkcjonariuszy. Po chwili zaczęła się regularna bijatyka tłumu z policjantami.
Wezwano na pomoc Rosgwardię, a policja oddała kilka strzałów ostrzegawczych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjskie media w tonie oburzenia opisują zajścia na bazarze i agresywną postawę imigrantów, którzy zostali zatrzymani za nielegalny pobyt w kraju, agresję i znieważenie funkcjonariuszy, a także naruszenie ich nietykalności cielesnej. Nie wspominają jednak, po co policja urządziła nalot na Sadowod i czego tak naprawdę tam szukała.
Niezależne portale informują, że służby ciężko pobiły migrantów. Pojawiła się też informacja, że jedna osoba zmarła, ale nie ma żadnego potwierdzenia tych doniesień.
Tak czy siak, sporą grupę imigrantów udało się Rosjanom zatrzymać, a im cięższe zarzuty usłyszą, tym... lepiej. W obliczu zagrożenia więzieniem oraz deportacją będą bardziej skłonni, by podpisać kontrakt z armią i jechać na wojnę. Ludziom w Rosji to się podoba, nie muszą słać do wojska swoich dzieci, niech za kraj walczą obcy...
I tak od kilku miesięcy uzupełniane są braki w jednostkach frontowych. Potwierdzają to sami Ukraińcy, którzy łapią coraz więcej jeńców spoza Rosji, ale walczących w jej armii.
Rosyjscy urzędnicy dzięki sprzedaży fałszywych wiz studenckich zarabiają krocie, a przy okazji ściągają do kraju kolejnych nielegalnych imigrantów z całej Azji. Ci trafiają na teren Federacji Rosyjskiej i zaraz są powoływani do wojska, a potem trafiają na front. Rosjanie zaoferowali tysiącom imigrantów służbę w armii, a ci nie mają wyjścia.
Rosjanie kuszą wysokimi zarobkami i paszportami dla imigrantów, mówią im też, że wojna w Ukrainie wkrótce się zakończy i na dobrą sprawę nic wielkiego im nie grozi. Nie wspominają za to o "mięsnych szturmach", o sytuacji na froncie oraz o tym, że w zasadzie nie szkolą zmobilizowanych żołnierzy. Kto się nie godzi, jest deportowany.
Armia Władimira Putina to dziś zbieranina kryminalistów, biedaków i osób wykluczonych. Dowódcy traktują wszystkich tak, jak typowych "mobików", czyli po prostu mięso armatnie. Ślą ich na śmierć bez zmrużenia oka, byle tylko posuwać się na froncie.
Czytaj także: To będzie bardzo ciężka zima. Ukraina ma się czego bać