Naukowcy w podwodnym kanionie u wybrzeży Australii Zachodniej, napotkali długie galaretowate stworzenie, zawieszone w gigantycznej spirali. - Nie można było tego przegapić. To było ogromne - mówiła Nerida Wilson z Western Australian Museum, cytowana przez "The Guardian".
Był to syfonofor głębinowy. Są one drapieżnikami głębinowymi. Część kolonii stanowią macki żądlące, które chwytają oraz obezwładniają ryby i skorupiaki. Następnie ofiara jest otaczana przez resztę organizmu, która rozpoczyna proces trawienia.
Jak podkreśla angielskie źródło, celem naukowców było zbadanie życia na głębokim dnie morskim. W pewnym momencie przypadkowo natknęli się na tę "pływającą galaretę". Jeden z naukowców opisuje, jak wszyscy na pokładzie byli jednocześnie zahipnotyzowani i zdziwieni, gdy pojawiła się ta ogromna spirala. Wszyscy rzucili się do pokoju kontrolnego, żeby lepiej się jej przyjrzeć.
Czasu na dalsze obserwacje było już mało, ponieważ zanurzenie przekroczyło harmonogram czasowy, dlatego pilot łodzi podwodnej, sterując nią z powierzchni, mógł spędzić ze stworzeniem tylko kilka chwil.
Syfonofory wyglądają jak meduzy i należą do tej samej grupy, ale budują swoje ciała w wyjątkowy sposób - bardziej przypominają setki maleńkich meduz. Taka kolonia musi składać się z milionów zooidów, które współpracują ze sobą w poszukiwaniu jedzenia, a następnie dzielą zdobytym pokarmem.
Czytaj także: "Ślub od pierwszego wejrzenia": Marta doskonale wie, kim jest nowa partnerka jej męża. Poznała ją na własnym weselu
Jest to możliwe za sprawą trzonu, który łączy je ze sobą. To wzdłuż niego przesyłane są składniki odżywcze, ale i sygnały nerwowe.
Syfonofor w kształcie spirali jest kandydatem na najdłuższy okaz, jaki kiedykolwiek napotkano. Mając około 45 metrów, może to być nawet najdłuższe zwierzę, jakie kiedykolwiek zmierzono, znacznie dłuższe niż płetwal błękitny. Nerida Wilson współpracuje teraz ze specjalistą od fotogrametrii, aby uzyskać dokładniejsze oszacowanie wielkości syfonoforu.