Szczeniaczek miał szczęście w nieszczęściu. Jego i jego nieletniego opiekuna zauważyła jedna z inspektorek KTOZu, gdy 8 kwietnia wracała z pracy.
W pierwszej chwili mogło się wydawać, że psiak słodko śpi. Tak niestety nie było, bo szczeniak nie reagował na żaden sygnał.
Nie reagował na dotyk, pociąganie smyczą, był w totalnie innym świecie - mówiła Magdalena Silska z OTOZ Warszawa, cytowana przez "Super Express".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inspektorka wezwała na miejsce patrol policji. W okolicy przechodziła lekarz weterynarii, która postanowiła zainterweniować. Nastolatkiem zajęli się policjanci, a szczeniaka przewieziono do kliniki weterynaryjnej.
W klinice zwierzak dostał węgiel i leki neutralizujące toksyny w organizmie. Otrzymał też zastrzyk na obudzenie pracy wątroby i kroplówkę. Pobrana została krew, by móc ocenić, jakie substancje zostały podane - przekazują przedstawiciele OTOZ.
Szczeniak dostaje imię Czaruś, bo jak mówią inspektorzy OTOZ - po prostu czaruje swoim urokiem. Zwierzak musiał jeszcze zostać w szpitalu na obserwację.
14-latek i jego mama, która pojawiła się na miejscu, zostali przewiezieni na komisariat w celu wyjaśnienia całej sprawy.
Drugie życie małego Czarusia
Jak przekazują inspektorzy OTOZ, szczeniak na następny dzień był jak nowo narodzony. Nie wiadomo jednak, jak przyjęte leki wpłyną na jego zdrowie. Szczeniak ma zaledwie kilka miesięcy i jeszcze wciąż rośnie.
Pies na pewno nie przebywał u tego 14-latka długo, bowiem behawioralnie nie został mocno skrzywiony − oznajmia Magdalena Silska.
Inspektorzy OTOZ Animals apelują, aby reagować, gdy widzimy, że ktoś żebrze z wykorzystaniem zwierząt.