Zmiany klimatyczne, a co za tym idzie rozmarzające obszary "wiecznej zmarzliny" na terenie Arktyki sprawiają, że przez tysiące lat uśpione pod ziemią wirusy na nowo mogą budzić się do życia, stwarzając zagrożenie dla ludzi, zwierząt i całego ożywionego świata.
By lepiej zrozumieć tego typu zagrożenie stwarzane przez zamrożone wirusy, Jean-Michel Claverie, emerytowany profesor medycyny i genomiki na Aix-Marseille University School of Medicine w Marsylii we Francji, przetestował próbki ziemi pobrane z wiecznej zmarzliny na terenach Syberii.
Chciał sprawdzić, czy jakiekolwiek zawarte w nich cząsteczki wirusa są nadal zakaźne. Okazało się, że profesor znalazł ich kilka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Naukowcy z zespołu prowadzonego przez profesora od 2003 roku badali wirusy znalezione w wiecznej zmarzlinie.
Naukowcy podkreślali, że ze względu na wysokie ryzyko wiążące się z tego typu badaniami uwzględniono w nich jedynie wirusy mogące atakować ameby, a nie zwierzęta czy ludzi. W 2014 roku udało im się je ożywić.
Wirusy zombie. Najstarszy miał 48,5 tys. lat
W obecnie kontynuowanych badaniach udało się wyodrębnić pięć nowych rodzin wirusów, z czego najstarszy miał 48 500 lat i pochodził z próbki pobranej z podziemnego jeziora. Najmłodsze próbki, znalezione w treści żołądkowej i sierści szczątków mamuta włochatego, miały 27 000 lat.
To, że wirusy infekujące ameby są nadal zakaźne po tak długim czasie, wskazuje na potencjalnie większy problem - zauważa profesor Claverie.
Dodał, że obawia się, że ludzie traktują jego badania jedynie jako ciekawostkę naukową i nie postrzegają powrotu starożytnych wirusów do życia jako realnego zagrożenia dla zdrowia publicznego.
Dziennikarze CNN zwracają tymczasem uwagę także na inne problemy wynikające ze zmian klimatycznych. Uwalniane w trakcie odwilży chemiczne i radioaktywne odpady jeszcze z czasów zimnej wojny mogą szkodzić dzikiej przyrodzie i zakłócać ekosystemy.