O tym czy ryba odczuwa ból i co czuje podczas transportu, czy zwykłego wyjmowania jej rękami ze zbiornika wodnego opowiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą prof. Marcin Urbaniaki, bioetyki i zoopsycholog z Katedry Kognitywistyki Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie.
Okazuje się, że powszechne przekonanie o tym, że ryby jako kręgowce niższego rzędu nie odczuwają bólu jak pies czy kot jest jedynie szkodliwym mitem. A ich "chwytanie, kładzenie czy przenoszenie" generuje doznania zarazem bolesne i stresujące.
Wszystko przez to, o czym wie niewiele osób, że karpie posiadają z boku ciała "wstęgą złożoną z otworów, kanalików i niezwykle wrażliwych ciałek czuciowych, ciągnącą się wzdłuż całego grzbietu ryby i rozgałęziającą się na głowie" - tłumaczy profesor.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odczucie tego nacisku musi być dla ryby niewyobrażalnie silne, dodatkowo spotęgowane pobudzeniem zakończeń bólowych włókien nerwowych, które sąsiadują w tkance skórnej z linią naboczną. Zatem chwytanie, kładzenie czy przenoszenie leżącej ryby generuje doznania zarazem bolesne i stresujące - wyjaśnia naukowiec w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
Profesor także jednoznacznie negatywnie ocenił przemysłową hodowlę ryb. "W zasadzie cała linia produkcyjna, od basenu hodowlanego do momentu, gdy ryba trafia do sklepu czy do naszej kuchni, powoduje u ryb ból, panikę i inne negatywne stany. To ciąg wydarzeń, podczas których ryba jest permanentnie stresowana" - podkreślił na łamach GW.
W silnym stresie, panice czy strachu zachowują się agresywnie wobec siebie, wyskakują ponad wodę albo rozpaczliwie próbują się ukryć gdziekolwiek - dodał w wywiadzie.