Pani Kazimiera z Jastrzębia-Zdroju (woj. śląskie) ma 68 lat i niemałe kłopoty. Jej mąż zmarł nagle i niestety zostawił ją z kredytem, którego kobieta nie jest w stanie spłacić.
Szedł do łazienki, światło świecił, doszedł, ale i już w tej łazience nie zaświecił. Nim karetka przyjechała, to już nie żył. Lekarz jeszcze go reanimował, ale nie dało rady - wspomina w rozmowie z "Interwencją" (Polsat News) Kazimiera Małkus.
Dramat gonił dramat
Pożyczka była ubezpieczona, ale pieniędzy nie wypłacono. A wszystko to przez błędną kartę zgonu.
Lekarz rodzinny państwa Małkuszów pomylił płeć, godzinę śmierci i wpisał przyczynę zgonu: terminalna infekcja górnych dróg oddechowych. Jak sam przyznał, chciał uniknąć kłopotów z ubezpieczycielem. Jak się później okazało, sekcji zwłok również nie było.
Towarzystwo Ubezpieczeniowe Saltus odmówiło wdowie wypłaty ubezpieczenia z powodu treści wpisu na karcie zgonu. Sprawa trafiła do firmy windykacyjnej.
Dla mnie to jest cios, bo płacę 550 zł za mieszkanie, leki 300 zł, to co mi zostaje. Emerytury mam 1212 zł. Z tym wpisem lekarza nie wypłacają żadnego z ubezpieczenia. Tylko wypłacą za wypadek, udar i zawał, a już płuca nie - powiedziała "Interwencji" pani Kazimiera.
Pani Kazimiera prosiła miesiącami, by lekarz zmienił kartę zgonu. Udało się, dopiero gdy sprawa trafiła do mediów.